Czterdzieści sześć lat po zakończeniu Sobór Watykański II ciągle bywa kontestowany. Dla mnie to smutne. Bo to atak na ważną część tego, w czym wzrastała moja wiara.
Co teraz będzie? To pytanie zadaje sobie chyba coraz więcej obserwatorów europejskiej sceny politycznej. Kryzys ogarniający Unię Europejską przy zadziwiającej bezczynności jej przywódców to bolesna nauczka i wyzwanie.
Kościele, dokąd zmierzasz? Jak odpowiesz na wzrastającą laicyzację? To pytanie coraz częściej pojawia się w świadomości wierzących w Polsce.
Choć oba pojęcia wydają się sobie bliskie, zastąpienie jednego drugim prowadzi na manowce.
Za dużo tych świętych – narzekali niektórzy mówiąc, że Jan Paweł II zrobił z Watykanu fabrykę świętych. A ja się cieszę.
Czy w powodzi przedświątecznych przygotować dostrzegamy jeszcze ich sens?
Chorób się nie reformuje, tylko leczy – złośliwie zauważył kiedyś Wojciech Młynarski. Od dwudziestu paru lat zastanawiam się, kiedy w końcu zauważą to reformujący nieustannie służbę zdrowia?
Nad tą informacją trudno przejść do porządku dziennego. Coś, co trzy lata temu wydawało się nieco ekscentryczną zabawą, w błyskawicznym tempie zawojowuje całą Polskę.
Dokument to arcyciekawy. Nie wnosi może nic nowego, ale pokazuje priorytety.
Lepszy śpiew gregoriański czy polifonia? Jak długo je sobie przeciwstawiamy, możemy zapomnieć, że oba służą jednemu celowi.