W poniedziałek spotykają się przedstawiciele związków. Powód: brak zgody w spółkach węglowych.
W Katowicach związkowcy nadal rozmawiają z przedstawicielami rządu o planie naprawczym dla Kompanii Węglowej; w Warszawie z premier Ewą Kopacz spotkali się, w tej samej sprawie, przedstawiciele międzyresortowego zespołu ds. górnictwa. Szef "S" Piotr Duda ogłosił ogólnopolskie pogotowie strajkowe.
W poniedziałek rodzinom mają zostać okazane ciała górników, którzy zginęli w wyniku piątkowej katastrofy w kopalni "Wujek-Śląsk". Być może dodatkowa identyfikacja na podstawie DNA nie będzie konieczna - podała prowadząca śledztwo katowicka prokuratura okręgowa.
– Wiedzieliśmy jedno: nasz dar musi być ze śląskiego, czarnego złota. Z węgla. Żeby papież, gdy spojrzy na nasz dar, od razu przypomniał sobie o nas, o górnikach, Śląsku - wspomina Stanisław Kiermes, rocznik 1933.
Zdaniem ekspertów z którymi rozmawiała PAP, pojawiają się pierwsze symptomy poprawy w sytuacji sektora węgla kamiennego. Podkreślają jednak, że konieczna jest dalsza restrukturyzacja, w tym obniżenie kosztów wydobycia i nowe inwestycje.
W rejonie ściany wydobywczej kopalni Krupiński w Suszcu, gdzie w maju 2011 r. po zapaleniu metanu zginął górnik i dwaj ratownicy, było zbyt dużo tego gazu. Mogły przyczynić się do tego uchybienia, jednak trudno komukolwiek przypisać winę za tragedię.
Mimo trwającej nieprzerwanie przez całą noc akcji, do czwartkowego poranka ratownikom nie udało się dotrzeć do 40-letniego górnika, zasypanego w zawalonym chodniku kopalni "Rydułtowy-Anna". Zastępy ratownicze pokonały dotąd kilka metrów rumowiska.
- Polska nie może żyć z przekonaniem, że do górnictwa się dopłaca z kieszeni obywateli. Górnicy to także obywatele polscy, którzy płacili za to, że po nastaniu gospodarki rynkowej nie uwolniono cen węgla - uważa metropolita górnośląski abp Damian Zimoń.
Wstępne informacje nie wskazują, by w kopalni "Wujek-Śląsk" była prowadzona tzw. cicha akcja ratownicza, a wcześniejsze kontrole nie potwierdziły, by fałszowano tam wskazania stężeń metanu. Możliwe, że przed tragedią nastąpił niespodziewany, nagły wypływ tego gazu - wynika ze wstępnych ustaleń nadzoru górniczego w sprawie piątkowej tragedii.
815 m w głąb ziemi sięgnął odwiert wykonywany z powierzchni w ramach akcji poszukiwawczej dwóch górników zaginionych po wstrząsie w kopalni Wujek - podał w czwartek po południu rzecznik KHW. Wyższy Urząd Górniczy powołał zespół, który zajmie się analizą zdarzeń.