Po raz pierwszy od prawie trzydziestu lat rozmowa z papieżem w czasie wizyty polskich biskupów ad limina nie odbywała się po polsku.
„To ile się należy za ten ślub?" - pyta chłopak. „Zależy na ile cenisz swoją przyszłą żonę" - odpowiada żartobliwie duchowny. Chłopakowi nie jest do śmiechu. Narzeczona patrzy na niego wyczekująco.
Są księża, którzy w pojedynkę obsługują trzy kościoły, a jeśli już ktoś zamówi intencję mszalną, to jako stypendium mszalne daje kilka jajek.
Miałem mieć więcej wolnego, jak na emeryta przystało. „Człowiek myśli – Pan Bóg kryśli”, powiadają. Zajęcie zostaje, felietony zamieniają się w komentarze.
Szkoda, że statystyczna niedziela nie wypada w środę. Popielcową. Ale by się wskaźniki podniosły!
Nie trzeba ani przedszkolnej katechezy, ani księdza czy zakonnicy, by zaszczepić w dziecku początki modlitwy, wiary, religijnego obyczaju.
Mój psisko choruje, często bywam z nim w lecznicy. Jak nie ma psiego i kociego tłoku, jest okazja pogadać.
Przeglądałem stare zapisy w telefonie. Znalazłem i taki sprzed prawie roku: „Najważniejsze kryterium to nie mieć problemów i mieć się dobrze”.
Piszę to przed rozpoczęciem konklawe. Na tę chwilę nie wiem, być może w dniu publikacji już będziemy wiedzieli, kto został kolejnym papieżem. Zatem – felieton retrospektywny.
Przez jasne oczy nastolatek było widać radosne serca. Wracałem do domu szczęśliwy i mocniejszy ich wiarą.