List świeckich do księży i osób konsekrowanych w związku z ujawnianymi
przypadkami współpracy kapłanów i innych osób związanych z Kościołem ze
służbami bezpieczeństwa państwa komunistycznego
Komentarze internautów
hmm, księża agenci to smutny problem, ale co z agentami wśród swieckich katolików, którzy donosili na swych pasterzy, o których tak zatroskani sa sygnatariusze tegoż listu swieckich do kapłanów i zakonników (nawiasem mówiąc wśród sygnatariuszy nie wiadac nam jakichs autorytetów, chyba, ze lektor - z całym szacunkiem dla jego posługi, ale cóz on moze wiedzieć o tamtych czasach.
W tym wrzasu nie mozna zagubic świadomości o ilości agentów wśród luchownych , a wśród świeckich - nie ma lepszych i goryszych agentów - demaskujmy wszystkich. Chyba, ze jest to akcja tzw. postępowych katolików (którzy dopiero byli wspaniała agenturą) - dzis tez cos muszą robić.
Mysle , że portal wiara przyczyni sie do ujawnienia wszystkich agentów w Kościele, nie tylko w sutannach i habitach.
Z powazaniem
x. mieczysław
Jestem bardzo wdzięczny za "głos wiernych w sprawie pasterzy". Jest on piękny swoją szlachetnością i ewangelicznym wezwaniem do nawrócenia. Nie podzielam jednak przekonania zawartego w tym liście, że najlepszym sposobem nawrócenia jest publiczne wyznanie swoich grzechów. W pełni również akceptuję decyzję ks. kardynała Dziwisza, który pohamował szczere ale w złą stronę skierowane intencje ks. Isakowicza-Zalewskiego. Kościół powinien nazywać grzech po imieniu ale nie jest od "ujawniania nazwisk" żadnych grzeszników. Jest przecież miejscem ratunku dla grzeszników, także dla kapłanów. Nie sądzę również aby należało przynaglać grzeszników do ujawniania się publicznie ze swoimi grzechami. Od wieków Kościół wie, że warunkiem skutecznej pokuty i pojednania jest rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, szczera spowiedź oraz zadośćuczynienie. Spowiedź publiczną zastąpił Kościół spowiedzią indywidualną w zaciszu konfesjonału. I jak sądzę jest to najlepsze miejsce do prawdziwego nawrócenia, które prowadzi do pojednania z Bogiem i bliźnim.
ks. Zenon Myszk
Z uwagą przeczytałem list oraz komentarze do niego. Zgadzam się z treścią listu i chętnie go podpisuję. Równocześnie chcę zwrócić uwagę na następujące zagadnienia poruszone przez moich przedmówców - ks. Mieczysława oraz ks. Zenona:
1. Kolaboracja była złem - tak wśród duchownych jak i świeckich. Jednak mówmy - zgodnie z postulatem ks. Mieczysława - o Kościele, rozdzielanie na 'kler' i świeckich to najlepsza droga tworzenia następnych podziałów.
2. Ks. Mieczysław mówi - 'demaskujmy wszystkich'. Ok tylko z treści listu nie wynika chęć demaskowania. Wynika z niej troska o dobro Kościoła. Sygnotariusze listu (nie rozumiem uwagi nt autorytetów) wzywają do stanięcia w prawdzie wobec siebie przede wszystkim. Ks. abp. Wielgus zmagał się z tym przez ostatnie dni i wyszedł z próby zwycięsko. Takie jest moje zdanie.
3. Ks. Zenon stwierdza: "Spowiedź publiczną zastąpił Kościół spowiedzią indywidualną w zaciszu konfesjonału. I jak sądzę jest to najlepsze miejsce do prawdziwego nawrócenia, które prowadzi do pojednania z Bogiem i bliźnim." Zgadzam się z tym w zupełności. Jednakże są sytuacje, kiedy to nie wystarcza. Jest zdecydowana różnica pomiędzy wikarym, a biskupem metropolitą, między osobą prowadzącą mały sklep spożywczy, a ministrem w rządzie RP. Publiczne przyznanie się do błędu ma w przypadku tych drugich wiele pozytywnych konsekwencji. Jest bolesne, ale spójrzmy na Św. Augustyna - czyż to nie najlepszy przykład? Idealizm? - może... czy jednak my, Katolicy nie powinniśmy być właśnie idealistami?
4. Na koniec ze swej strony: Z uwagą słuchałem słów ks. abp. Glempa. Zgadzam się, że media potrafią w sposób okrutny skazać człowiek na śmierć cywilną bez procesu. Jednak ks. abp. Wielgus przyznał się do współpracy, a więc w tym wypadku media miały rację.
Roztroponość jest darem Ducha Świętego. Wysunięcię kandydatury abp Wielgusa na metropolitę warszawskiego tej roztropności przeczy. Nie wiem jak to traktować: jako zaniedbanie czy ... pychę, ale spójrzmy na ewentualność taką: gdyby informacje o współpracy ks. abp. Wielgusa z UB zostały wykorzystane przez hierarchię Kościoła odpowiednio wcześniej uniknęlibyśmy dzisiejszego 'trzęsienia ziemi'.
Nie ma co zaklinać mediów by były inne niż są. Wystarczy roztropnie przyjąć ten fakt do wiadomości i wyciągnąć z niego wnioski.
Grzegorz Cempla
Kraków