W katowickim sądzie odczytano skazujące wyroki dla zomowców uczestniczących w pacyfikacji górników z kopalni "Wujek" w grudniu 1981 roku. O komentarz w tej sprawie KAI poprosiła ks. Henryka Bolczyka, kapłana, który w tamtych dniach towarzyszył protestującym robotnikom.
"Odczytanie wyroku w sprawie pacyfikacji KWK Wujek i Manifest Lipcowy wywołuje we mnie jednocześnie uczucie radości i smutku" - skomentował wyrok ks. Bolczyk. "Radość wynika stąd, że sąd wreszcie znalazł winnych. Określił ich postępowanie mianem zbrodni komunistycznych. Cieszę się, że określono wymiar ich winy. Solidaryzuję się ze zgromadzonymi na sali sądowej, którzy odśpiewali hymn narodowy". Zdaniem księdza, obok radości należy odczuwać także smutek. Wynika on z zatwardziałości skazańców. Jak twierdzi, ciągle nie mają odwagi uznać, iż bardziej służyli komunistycznej, antyludzkiej ideologii, niż ludziom. "Czekałem na gest sumienia byłych zomowców. Liczyłem, że z perspektywy czasu zrozumieją swój błąd, że przyznają, że brali udział w działalności zbrodniczej. Tego zabrakło w ich wypowiedziach. Mimo wszystko cieszę się, że przynajmniej sąd uznał ich winę, bo to jest ważne dla rodzin zamordowanych, członków "Solidarności" i dla mnie" - powiedział ks. Bolczyk. Śląski kapłan nie odmawia oprawcom z Wujka prawa do przebaczenia. Jego warunkiem jednak musi być otwartość z ich strony na prawdę i gotowość przyjęcia jej. Winni muszą uznać swoją winę. Ks. Henryk Bolczyk, jako proboszcz parafii św. Michała towarzyszył protestującym robotnikom. Na terenie kopalni odprawił Mszę św., podczas której udzielił im absolucji generalnej. Taka forma rozgrzeszania jest dozwolona tylko w momencie szczególnego zagrożenia. Jak się później okazało, była to bardzo trafna decyzja.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.