Katolicka szkoła w Australii nie chciała przyjąć pięcioletniego chłopca, ponieważ nazywa się... Hell (po angielsku piekło). O sprawie poinformował oburzony ojciec dziecka Alex Hell - podaje Rzeczpospolita.
Twierdzi on, że kierownictwo Szkoły św. Piotra Apostoła w Melbourne uznało, że jego pięcioletni syn Max może do niej uczęszczać, ale tylko pod panieńskim nazwiskiem matki - Wembridge. - To bardzo rozczarowujące. Mamy w końcu 2007, a nie 1407 rok. Nie rozumiem, o co im chodzi, to przecież tylko nazwisko - podkreśla pan Hell, którego rodzina wywodzi się z Austrii (hell znaczy po niemiecku jasny). - Jeżeli mój syn będzie się z tym źle czuł, to jako dorosły człowiek będzie mógł zmienić nazwisko. Na razie nikomu nic do tego - powiedział pan Piekło/Jasny w rozmowie z lokalną prasą. Przyznał, że początkowo zgodził się na zmianę nazwiska syna na potrzeby szkoły, ale później razem z żoną uznali, że "czuliby się z tym podle", i zaprotestowali. Stanowisko kierownictwa szkoły było jednak nieprzejednane. Dopiero kiedy Hell poinformował o sprawie media, dyrektor szkoły, a zarazem lokalny proboszcz, miał się zgodzić na przyjęcie chłopca. Alex Hell odsyła go jednak do... diabła i już szuka dla swojego syna innej szkoły. Co ciekawe jednak wersja Hella diametralnie się różni od wersji, jaką przedstawia kierownictwo Szkoły św. Piotra. Zdaniem nauczycieli to sami rodzice chłopca mieli zaproponować zmianę nazwiska. Chcieli, aby ich dziecko uniknęło kpin i docinków innych dzieci. Losu, który kilkadziesiąt lat wcześniej spotkał ojca - Aleksa Hella.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.