Jedna osoba zginęła, a dziewięć doznało obrażeń, w wybuchu, do którego doszło w niedzielę nad ranem w trzykondygnacyjnym budynku mieszkalnym w Gliwicach. Prawdopodobnie wybuchł gaz. Zawaliły się część zewnętrznej ściany i fragment jednego ze stropów.
Według informacji młodszego brygadiera Dariusza Mrówki z gliwickiej straży pożarnej, do wybuchu doszło w trzykondygnacyjnym niewielkim bloku przy ul. Słowackiego. Eksplozja, prawdopodobnie gazu, nastąpiła krótko po godz. 3 nad ranem w środkowym mieszkaniu na parterze jednej z dwóch klatek schodowych budynku. Zawaliły się część zewnętrznej ściany i fragment jednego ze stropów.
Podczas porannej akcji poszukiwawczo-ratowniczej do szpitala przewieziono dziewięć poszkodowanych osób. Dwie z nich – z poważnymi obrażeniami – trafiły do gliwickich szpitali: wojskowego i miejskiego. Siedem kolejnych potrzebowało pomocy ambulatoryjnej. Pozostali lokatorzy w większości ewakuowali się sami – jeszcze przed przyjazdem strażaków.
Eksplozja doprowadziła do powstania wyrwy w elewacji budynku na parterze i pierwszym piętrze. Wyrwa ma szerokość jednego pokoju i wysokość dwóch kondygnacji. Między tymi piętrami zawalił się częściowo strop z żelbetowych belek. Energia wybuchu spowodowała też zniszczenia z innych stron obiektu. Wyleciały szyby w oknach, uszkodzonych zostało kilka samochodów parkujących po przeciwnej stronie bloku.
Ze wstępnych ustaleń strażaków wynika, że w kuchni środkowego mieszkania na parterze wybuchł gaz. Nie wiadomo na razie, jaka była przyczyna wybuchu, czy było to np. rozszczelnienie instalacji czy też inny powód.
Bezpośrednio po przyjeździe strażacy rozpoczęli poszukiwanie poszkodowanych, przede wszystkim w gruzowisku, które utworzyło się pod częściowo zawaloną elewacją. Zastosowano m.in. kamery termowizyjne i ręczne przebieranie gruzu.
Jak mówiła we wczesnym etapie akcji rzeczniczka śląskiej straży pożarnej kapitan Agnieszka Gołębiowska, istniało wówczas podejrzenie, że pod gruzami może znajdować się jeszcze jedna osoba, jednak ok. godz. 5, gdy teren sprawdziły – niczego nie wykazując - psy poszukiwawcze z jednostki w Jastrzębiu Zdroju, ratownicy nabrali pewności, że nikt więcej nie ucierpiał.
Mieszkańców ewakuowanych z budynku w czasie akcji doraźnie umieszczono w pobliskiej szkole, otrzymali tam m.in. ciepły posiłek. Rano miasto zaproponowało im miejsca w tymczasowych lokalach, jednak wszyscy zadeklarowali, że zorganizowali sobie już schronienie u rodziny lub przyjaciół.
Akcja poszukiwawczo-ratownicza zakończyła się ok. godz. 8 rano. Uczestniczyło w niej 12 jednostek straży pożarnej z Gliwic, Zabrza i Knurowa, a także Jastrzębia Zdroju – łącznie 43 strażaków. Później teren przekazano policji, a na miejscu zostały dwie jednostki strażaków, by razem z policjantami, po sprawdzeniu tożsamości, pomagać mieszkańcom z mniej uszkodzonej części budynku w zabieraniu z mieszkań najpotrzebniejszych rzeczy.
Jak wyjaśniał po południu mł. brygadier Mrówka, równolegle trwało sprawdzanie list osób poszkodowanych wskutek wybuchu i ewakuowanych z listami meldunkowymi i informacjami mieszkańców. Gdy okazało się, że jeden z mężczyzn przebywających w szpitalu nie jest jednak – jak pierwotnie sądzono – zameldowany w budynku, podjęto na nowo akcję poszukiwawczą, podczas której znaleziono przygniecione stropem ciało.
Budynek należy do wspólnoty mieszkańców, zarządza nim spółka Zarząd Budynków Miejskich 1. Towarzystwo Budownictwa Społecznego w Gliwicach. Stan obu części określali w niedzielę specjaliści nadzoru budowlanego, jednak pełnej oceny, a także decyzji odnośnie przyszłości obiektu, należy spodziewać się w poniedziałek. Wówczas zaplanowano spotkanie z mieszkańcami, podczas którego zaproponowane zostaną im możliwe rozwiązania.
Wiadomo, że poważnie uszkodzona jest konstrukcja części budynku, w której doszło do wybuchu. Obie połowy obiektu oddziela tzw. przerwa dylatacyjna, która w tym przypadku zabezpieczyła drugą część przed znaczną częścią skutków eksplozji.
Ulica Słowackiego znajduje się w południowo-zachodniej części centrum miasta. To jedna z dróg wylotowych z Gliwic w kierunku Kędzierzyna Koźla. Do wybuchu doszło w jednym z mieszczących się przy niej kilkudziesięcioletnich dwupiętrowych bloków. Budynki te mają po dwie klatki schodowe.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.