Białoruski opozycjonista Aleś Michalewicz, zatrzymany w poniedziałek na warszawskim lotnisku przez Straż Graniczną, został następnie zwolniony. Białoruś wycofała się ze ścigania go. W sprawie interweniowało także polskie MSZ.
O zatrzymaniu Michalewicza powiedział PAP szef Domu Białoruskiego w Warszawie Aleś Zarembiuk. Jak relacjonował, Michalewicz zadzwonił do warszawskiego Domu Białoruskiego i powiedział, że został zatrzymany na warszawskim lotnisku im. Chopina, skąd chciał polecieć do Londynu.
Zatrzymanie Michalewicza potwierdziła rzeczniczka komendanta głównego Straży Granicznej Justyna Szmidt-Grzech. Straż Graniczna poinformowała również, że Michalewicz legitymował się czeskim dokumentem uchodźczym i widniał w systemach jako osoba poszukiwana w celu doprowadzenia do prokuratury.
Na lotnisko im. Chopina udał się wiceminister spraw zagranicznych Krzysztof Stanowski, by próbować doprowadzić do jak najszybszego zwolnienia Alesia Michalewicza - o czym poinformował PAP rzecznik MSZ Marcin Bosacki. "Według naszej najlepszej wiedzy jest to pomyłka prokuratury, która uwierzyła w list gończy wydany przez władze białoruskie" - mówił rzecznik MSZ.
Bosacki zaznaczył, że "MSZ nie może niczego kazać Straży Granicznej ani prokuraturze". "Natomiast uruchomiliśmy wszelkie możliwe procedury między instytucjami państwowymi, aby pana Michalewicza jak najszybciej wypuszczono" - powiedział PAP rzecznik resortu.
Prokuratura stwierdziła wówczas, że mówienie w tej chwili o "pomyłce prokuratury" jest zupełnie nieuzasadnione. "Polska prokuratura nie prowadzi żadnego postępowania w tej sprawie i nie dysponuje żadnymi materiałami" - powiedział PAP rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski pytany na późniejszej konferencji prasowej o sprawę zatrzymania Michalewicza podkreślił, że na jego polecenie natychmiast osobiście interweniował wiceminister spraw zagranicznych. Sikorski poinformował wówczas, że otrzymał już wiadomość, iż "dzięki tej interwencji prokuratura wydała opinię o zwolnieniu pana Michalewicza".
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Monika Lewandowska poinformowała, że nakazano natychmiastowe jego zwolnienie. Wyjaśniła, że po otrzymaniu informacji o zatrzymaniu prokurator zwrócił się do Interpolu o niezbędne informacje, w tym o to, czy Białoruś wystąpiła z formalnym wnioskiem o jego tymczasowe aresztowanie. Okazało się, że nie. Krótko potem okazało się, że Białoruś wycofała się ze ścigania Alesia Michalewicza.
"W tej sytuacji prokuratura nie ma żadnych podstaw do wykonywania z nim żadnych czynności" - podkreśliła prokurator.
Jednocześnie Lewandowska oświadczyła, że polska prokuratura nie polecała zatrzymania Michalewicza. "Mówienie, że zatrzymanie jest pomyłką prokuratury, to wprowadzanie w błąd opinii publicznej" - powiedziała. Dodała, że był on poszukiwany przez Białoruś za pośrednictwem Interpolu za "organizowanie masowych demonstracji".
"Prokuraturze Okręgowej w Warszawie dziękujemy, że powiadomiona przez MSZ szybko doprowadziła do zwolnienia pana Michalewicza" - powiedział PAP rzecznik ministerstwa Marcin Bosacki.
Michalewicz, w czasie kiedy jeszcze był zatrzymany, powiedział PAP, że "oficjalne tłumaczenie jego zatrzymania było takie, że jest poszukiwany przez Komendę Główną Policji w celu zatrzymania i doprowadzenia do Prokuratury Generalnej".
Natomiast w rozmowie z opozycyjnym portalem Karta '97 stwierdził, że najpewniej zatrzymano go na podstawie tego samego porozumienia, na mocy którego ujawniono konta Alesia Bialackiego. "Jeśli pierwszy przypadek niczego ich nie nauczył, to trudno" - oświadczył Michalewicz, nawiązując do sprawy Bialackiego, którego władze białoruskie aresztowały, gdy Polska i Litwa udostępniły służbom białoruskim dane bankowe Bialackiego w ramach mechanizmu pomocy prawnej.
Aleś Michalewicz był kandydatem w wyborach prezydenckich na Białorusi w 2010 r.
Białoruska KGB zatrzymała Michalewicza po demonstracji w Mińsku w dniu wyborów prezydenckich 19 grudnia 2010 roku, które białoruska opozycja uznała za sfałszowane na korzyść urzędującego prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Władze postawiły mu oraz kilkudziesięciu innym osobom zarzuty zorganizowania masowych zamieszek, w trakcie których doszło do napaści na funkcjonariuszy służb państwowych i zniszczenia majątku o wartości kilkunastu milionów białoruskich rubli.
Przez blisko 2 miesiące trzymano go w areszcie. Po wyjściu na wolność opozycjonista ogłosił, że był torturowany. Ogłosił też publicznie, że aby wydostać się z aresztu, podpisał zobowiązanie do współpracy z KGB, ale je zrywa.
W nocy z 13 na 14 marca, wbrew wydanemu przez władze zakazowi wyjazdu z kraju, Michalewicz opuścił Białoruś. Przez Polskę przedostał się do Czech, gdzie około tygodnia po przybyciu otrzymał azyl polityczny. Białoruska prokuratura w ostatnich miesiącach wystąpiła do Czech z wnioskiem o ekstradycję Michalewicza. Czeski sąd w ubiegłym tygodniu uznał, iż spełnienie żądania jest niedopuszczalne.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.