Infantylizacja liturgii skutkuje infantylizacją wiary.
Jeszcze nie tak dawno śpiewy okresu Narodzenia Pańskiego dzielono na dwie grupy: kolędy i pastorałki. Pierwsze przeznaczone były do wykonywania podczas liturgii. Musiały charakteryzować się wzniosłością formy i zawierać elementy katechetyczne. Z reguły należało wykonywać wszystkie zwrotki, ponieważ najważniejsze treści znajdowały się na końcu. „Aby człowiek Bogiem był nazwany, Jego postać Bóstwo przybrało. By nie brząkał niewoli kajdany, Słowo Ojca Ciałem się stało.” Czwarta zwrotka kolędy Niepojęte dary. Albo trzecia z Tryumfów Króla niebieskiego. „Zrodziła Maryja Dziewica – Wiecznego Boga bez rodzica. – By nas z piekła wybawił – A w niebieskich postawił – Pałacach, pałacach, pałacach.” Pastorałki natomiast związane były z przedstawianym poza liturgią misterium. Było w nich wiele emocji, nad treścią często brała górę wyobraźnia autora, rozbudowana treść czasem niewiele miała wspólnego z objawieniem się Boga w swoim Synu.
Dziś wszystko jest kolędą. Co gorsza, tradycyjnej kolędy niewiele jest w liturgii, bo została wyparta przez nazywaną kolędą pastorałkę. Konsekwencje łatwo przewidzieć. Infantylizacja liturgii skutkuje infantylizacją wiary. Nie może być inaczej, skoro z Boga w postaci Sługi akcent zostaje przeniesiony na sianeczko, lulanie, kwilenie i wszelkie inne zdrobnienia. Głoszone na tym muzycznym tle przesłanie o Słowie, które Ciałem się stało, brzmi jak wykład z filozofii dramatu na osiedlowej dyskotece.
Problemy nie kończą się na zacieranej od lat granicy. W polskim zwyczaju kolędy są śpiewane do święta Ofiarowania Pańskiego. (Zresztą ten sam zwyczaj wypiera w maju pieśni wielkanocne na rzecz maryjnych.) A przecież po Niedzieli Chrztu Pańskiego zaczyna się okres zwykły. Mało komu przychodzi do głowy postawienie pytania o to, jak ten zwyczaj ma się do – tak mocno wyartykułowanej przez błogosławionego Jana Pawła II w Liście Vicesimus quintus annus – zasady, że w liturgii wszystko, a zatem homilia, komentarze, śpiewy i wystrój kościoła, jest podporządkowane słowu Bożemu. Osobiście czuję olbrzymi dyskomfort psychiczny, gdy po śpiewie na przykład Cichej nocy mam robić wprowadzenie do liturgii Niedzieli Chrztu Pańskiego. Jak wytłumaczyć zdziwionym słuchaczom, że to już nie Dziecina, ale mający już trzydzieści lat, dorosły Jezus? Moi wykładowcy używali określenia sałatka liturgiczna. Tracąca na smaku im bardziej oddalamy się od faktycznego zakończenia okresu Narodzenia Pańskiego.
O stanie śpiewu w naszych kościołach napisano już wiele. Wyparcie kolędy przez pastorałkę i nie liczenie się z kalendarzem liturgicznym pokazuje, że zamiast iść do przodu, stawiamy kolejne kroki wstecz. Potem jest zdziwienie. Że wiara coraz płytsza, a w świętach coraz mniej Pana Boga. A przecież to właśnie liturgia jest pierwszą formą katechezy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.