Po Adamie Bieleckim i Januszu Gołąbie, którzy 9 marca dokonali pierwszego zimowego wejścia na Gasherbrum I (8068 m) w Karakorum, na szczyt wspinali się także alpiniści innej, międzynarodowej wyprawy. Do tej pory nie wiadomo, jakie są losy trzech osób.
Górę od strony południowej atakowali zupełnie nową drogą: Austriak Gerfried Goeschl, Szwajcar Cedric Hahlen oraz Pakistańczyk Nisar Hussain. Natomiast Bielecki i Gołąb, wspierani przez kierownika ekspedycji Artura Hajzera, wspinali się tzw. drogą japońską od strony północno-zachodniej. O tym, jak zdobyli szczyt, przeczytasz TUTAJ
Uczestnikami międzynarodowej wyprawy są także Polacy - Dariusz Załuski i Tamara Styś (w 2006 roku zdobyła swój pierwszy ośmiotysięcznik - Gasherbrum II), która razem z Baskiem Aleksem Txikonem również podjęła próbę wejścia na wierzchołek. Oboje doznali odmrożeń i zawrócili z wysokości 7200 m z powodu pogarszających się warunków.
W poniedziałek Załuski i Agnieszka Bielecka (siostra Adama zajmuje się bazą) wyruszyli w stronę obozu I, dokąd ewentualnie mogła dotrzeć trójka zaginionych alpinistów. Po zdobyciu szczytu planowali schodzić śladami Bieleckiego i Gołąba, którzy zostawili im w obozie III na wysokości 7000 metrów namiot, gaz i śpiwory, a ponadto w "dwójce" - baterie. Jednak fatalna pogoda uniemożliwiła Załuskiemu i Bieleckiej dojście do "jedynki".
"Ostatni kontakt radiowy z Gerfriedem mieliśmy 9 marca o godzinie 9 rano: biwakowali oni na wysokości 7700 m i planowali atak szczytowy. Alex widział ich jakieś 200-250 m poniżej szczytu około godziny 12. Później widoczność znacznie się pogorszyła i obserwowanie przestało być możliwe" -poinformowała Bielecka.
Janusz Kurczab, olimpijczyk igrzysk Rzym 1960, szermierz, taternik i alpinista, śledzący sytuację na Gasherbrumie I uważa, że nadzieje na odnalezienie zespołu Goeschla są znikome. W rozmowie z PAP powiedział:
"Niemożliwością jest, by schodzili na stronę chińską, gdyż byłoby to samobójstwem. Tam można tylko spaść, a do najbliższej osady jest tydzień drogi. Załamanie pogody mogło sprawić, że zostali uwięzieni w którymś z obozów. Kontaktu z nimi nie ma, bo wyczerpały się baterie. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co mogło się z nimi stać. Sytuacja jest dramatyczna, bo pogoda się nie poprawia".
Na dziewięć spośród 14 ośmiotysięczników jako pierwsi wspięli się zimą Polacy, w tym na jeden z Włochem Simone Moro. Niezdobyte o tej porze roku pozostały jeszcze trzy góry: Broad Peak (8047 m), Nanga Parbat (8126 m) i K2 (8611 m). Tę ostatnią górę szturmowała w tym roku wyprawa rosyjska, która zakończyła się tragicznie. W bazie zmarł jeden z uczestników ekspedycji. Z kolei włosko-kazachski duet Simone Moro - Denis Urubko podjął próbę wejścia na Nanga Parbat. Jednak po długim okresie fatalnej pogody himalaiści zrezygnowali z dalszej akcji górskiej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"