Charles Taylor, były prezydent Liberii, stanie się w czwartek pierwszym przywódcą państwa, osądzonym przez międzynarodowy trybunał za zbrodnie wojenne. Ciąży na nim 11 zarzutów o zbrodnie przeciwko ludzkości.
Liczący dziś już 64 lata Charles Taylor ciężko zapracował na złowrogą sławę okrutnika, grabieżcy i wojennego podżegacza. W latach 90. wywoływał w zachodniej Afryce wojny, by ogarnięte nimi kraje łupić z ich naturalnych bogactw i w ten sposób pomnażać własne bogactwo i potęgę.
Karierę watażki i grabieżcy zaczął w Boże Narodzenie 1989 r., gdy wywołał wojnę domową w rodzinnej Liberii. Pojawił się tam niespodziewanie po ucieczce z więzienia w USA (w styczniu gazeta "Boston Globe" podała, że z więzienia uwolnili go oficerowie CIA, werbując do współpracy) i przeszkoleniu partyzanckim w Libii.
W ciągu następnych dziesięciu lat 3-milionowa Liberia stała się areną barbarzyńskiej wojny, w której w latach 1989-2003 zginęło ćwierć miliona ludzi, blisko jedna dziesiąta część ludności kraju.
Taylor odpowiada jednak przed międzynarodowym trybunałem nie za zbrodnie, popełnione w Liberii, lecz w sąsiednim Sierra Leone, gdzie wspierając miejscowych rebeliantów wywołał równie krwawą wojnę, by plądrować tamtejsze pola diamentów. Na wojnie w Sierra Leone w latach 1991-2001 zginęło ok. 100 tys. ludzi.
Rozochocony Taylor, który w 1997 r., w przerwie między wojnami domowymi został wybrany na prezydenta Liberii (rodacy wybrali go na prezydenta, bo z walczących watażków jego bali się najbardziej, a hasłem elekcji stało się powiedzenie "zabił mi ojca, zabił mi matkę. Lepiej oddam mu swój głos, bo i mnie zabije"), zaczął śnić o grabieżczym imperium, rozciągającym się na cały region, snuł plany wywołania i złupienia następnych krajów - Gwinei i Wybrzeża Kości Słoniowej.
Liberyjska stolica Monrowia stała się światową stolicą kontrabandy. Zjeżdżali tu kupcy nielegalnych diamentów, narkotykowi kurierzy, handlarze bronią. Taylor, za prowizję, służył za pasera innym afrykańskim przywódcom i rebeliantom.
Chciwość i żądza władzy, które zdaniem prokurator Brendy Hollis kierowały nim w życiu, doprowadziły w końcu Taylora do zguby. W 2003 r. Zachód i afrykańscy sąsiedzi zmusili go do ustąpienia i wyjazdu z kraju do Nigerii. Tam zaś, w roku 2006, rzekomo podczas próby ucieczki, został aresztowany i wydany międzynarodowemu trybunałowi ONZ, powołanemu w 2004 r. do osądzenia zbrodni wojennych z Sierra Leone. Z Freetown wywieziono go do Hagi, ponieważ uznano, że pozostając w Afryce nawet jako więzień wciąż stanowił dla niej zagrożenie.
Liberyjski watażka nie czuje się winnym. "To wszystko kłamstwa" - odrzuca zarzuty, a jego adwokaci nazywają proces politycznym przedstawieniem, urządzonym przez Amerykanów. "Czy CIA nie wywoływała wojen domowych w innych krajach, nie wspierała contras w Nikaragui, a ci nie dopuszczali się wojennych zbrodni?" - pytają oskarżycielsko adwokaci.
Trybunał ONZ ds. Sierra Leone skazał już osiem osób na wyroki więzienia od 15 do 52 lat. W czwartek sędziowie w Hadze zadecydują, czy Taylor jest winny zarzucanych mu zbrodni. Ewentualną karę wyznaczą za kilka tygodni.
W czwartkowe południe w Hadze Charles Taylor przejdzie do historii jako pierwszy przywódca państwa, który został osądzony przed międzynarodowym trybunałem. Adolf Hitler nie dożył procesu norymberskiego. Serbski przywódca Slobodan Miloszević, sądzony za zbrodnie podczas wojen bałkańskich z lat 90., zmarł w areszcie w 2006 r. zanim zapadł wyrok w jego sprawie. Urzędującego prezydenta Sudanu Omara el-Baszira, oskarżanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny o wojenne zbrodnie, nikt nie ośmiela się zatrzymać. W areszcie w Hadze na swój proces o wojenne zbrodnie czeka obalony w zeszłym roku prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej Laurent Gbagbo.
Jeśli zostanie skazany na więzienie, Taylor odsiedzi je w Wielkiej Brytanii. Za zbrodnie, jakich dopuścił się w swoim kraju - kary już nie poniesie. Zamiast sądzić winnych przed rodzimym sądem lub międzynarodowym trybunałem, Liberia postanowiła rozliczyć swoją przeszłość przed Komisją Prawdy i Pojednania. Ta wskazała winnych i sporządziła listę osób, którym powinno zakazać się pełnienia stanowisk publicznych. Raport nie został jednak podpisany przez panią prezydent Ellen Sirleaf-Johnson, laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla, której nazwisko również znalazło się na "czarnej liście" z powodu pieniędzy, jakimi wspierała Taylora na początku jego partyzanckiej kariery.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.