Szef MSW Jacek Cichocki ocenił, że nie ma podstaw, by uważać, że śmierć gen. Sławomira Petelickiego nie była samobójstwem. Nie mieliśmy sygnałów, żeby generał był zagrożony - powiedział w środę minister.
"Dzisiaj nie mam żadnej wiedzy, która pozwalałaby mi jakoś tak odpowiedzialnie podważać hipotezę o samobójstwie" - ocenił Cichocki w radiu RMF FM, zaznaczając, że "trzeba zostawić margines otwarty na różnego rodzaju wyjaśnienia".
We wtorek prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że "pewna osoba powszechnie znana", wymieniła Petelickiego "na krótkiej liście osób, które bardzo dużo mówią i są w związku z tym zagrożone". Ocenił, że "to jest przesłanka do pewnego sceptycyzmu w sprawie koncepcji samobójstwa".
Cichocki zapewnił też, że nie docierały do niego sygnały, by Petelicki był w jakikolwiek sposób zagrożony. Podkreślił, że zawód oficera wywiadu jest trudny i związany z pracą pod presją. "Ja widzę, że statystycznie (...) te samobójstwa pojawiają się także w tym obszarze służb, służb podległych, i dotyczą niestety zazwyczaj mężczyzn, co jest smutne może" - powiedział Cichocki.
Petelicki został znaleziony z raną postrzałową głowy w sobotę w garażu wielorodzinnego budynku na warszawskim Mokotowie, gdzie mieszkał. Była przy nim broń, z której padł strzał. We wtorek prokuratura oficjalnie podała, że sekcja zwłok Petelickiego nie wykazała śladów wskazujących na "udział osób trzecich" w tragedii.
Petelicki był generałem w stanie spoczynku; oficerem wywiadu PRL, potem założycielem i pierwszym dowódcą jednostki GROM. We wrześniu skończyłby 66 lat. Zostawił żonę i dwoje dzieci.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.