Domniemana matka chłopca, którego ciało znaleziono 2 lata temu w Cieszynie, nie przyznała się do zabicia go – poinformowała w niedzielę rzeczniczka bielskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Borkowska. Kobiecie postawiono zarzut zabójstwa podczas przesłuchania.
Za czyn, który zarzucono kobiecie, grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Rzeczniczka poinformowała, że jeszcze w niedzielę przesłuchany zostanie także konkubent podejrzanej. W oparciu o materiał dowodowy zostanie mu przedstawiony zarzut nieudzielenia pomocy dziecku, znajdującemu się w położeniu, które bezpośrednio zagrażało jego życiu, a także nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi za to kara do 5 lat więzienia.
Jeszcze w niedzielę prokurator wystąpi do bielskiego Sądu Rejonowego z wnioskiem o aresztowanie kobiety i mężczyzny. Sąd zajmie się sprawą w poniedziałek. Zasadniczym powodem wystąpienia o areszt dla obojga zatrzymanych jest obawa matactwa. „Te osoby skutecznie przez ponad dwa lata ukrywały się przed organami ścigania i starały się zatrzeć ślady zbrodni” – argumentowała Borkowska.
Nie ujawniła treści wyjaśnień kobiety. Nie wiadomo, w jaki sposób dziecko poniosło śmierć. „Treść wyjaśnień jest na razie niedostępna dla mediów. Nie jest to czas, w którym można ujawnić wersję zdarzeń przedstawioną przez podejrzaną. (...) Zarzut zabójstwa został podtrzymany. Będzie weryfikowany w oparciu o wyjaśnienia, będą słuchani biegli, będą wykonywane różne czynności procesowe, które mają na celu wyjaśnienie sprawy” – powiedziała.
Kobieta i mężczyzna, którzy trafili w niedzielę do bielskiej prokuratury, nie kwestionowali, że są rodzicami chłopca o imieniu Szymon, którego ciało odnaleziono w Cieszynie. „To – według nich – bezsporna okoliczność” – powiedziała rzeczniczka. Dodała zarazem, że w poniedziałek śledczy otrzymają wyniki badań DNA, które potwierdzą rodzicielstwo zatrzymanych.
Według Borkowskiej sprawa jest bardzo trudna. Śledczy będą ją analizowali i być może przedstawią zarzuty jeszcze innym osobom.
Zatrzymani od kilku dni byli poszukiwani. W sobotę późnym wieczorem wrócili do swego mieszkania w Będzinie. Wówczas sąsiedzi zawiadomili policję. Domniemani rodzice chłopca zostali zatrzymani.
To zupełnie przeciętna rodzina, która dotychczas nie zdradzała niczego niepokojącego – mówią przedstawiciele będzińskiego magistratu. „Według wywiadów środowiskowych, rodzina nie budziła zastrzeżeń. Dzieci były zadbane, czyste i zdrowe, a mieszkanie schludne i dobrze wyposażone. Rodzina nie była objęta nadzorem kuratorskim” - powiedziała PAP rzeczniczka Urzędu Miasta w Będzinie Agnieszka Siemińska.
Według niej przełomem w tej sprawie był anonimowy telefon do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Osoba, przedstawiająca się jako sąsiadka, niedawno poinformowała, że w mieszkającej obok rodzinie od dłuższego czasu nie widziała jednego z dzieci - Szymona.
O sprawie została powiadomiona policja. Kiedy funkcjonariusze odwiedzili wskazane mieszkanie, zastali w nim tylko ojca. Mężczyzna powiedział, że matka jest razem z dziećmi w Mysłowicach, gdzie opiekuje się chorym ojcem. Przedstawiciele tamtejszego MOPS-u ustalili, że kobieta rzeczywiście była u ojca, ale tylko raz i w towarzystwie dwóch córek, bez syna.
Będziński MOPS ma też pismo z jednej przychodni, z informacją, że dzieci nie stawiły się na obowiązkowe szczepienie ochronne. Po interwencji, w listopadzie ubiegłego roku, matka przyszła do przychodni z jakimś chłopcem. „Nie wiemy, kto to był” - powiedziała Siemińska.
Zwłoki dziecka zauważyli 19 marca 2010 roku w stawie na obrzeżach Cieszyna dwaj przechodzący w pobliżu chłopcy. Ciało leżało tam kilka dni. Przyczyną śmierci był uraz jamy brzusznej. Pod koniec kwietnia chłopiec został pochowany w Cieszynie.
Pod koniec kwietnia w tym roku bielska Prokuratura Okręgowa umorzyła śledztwo w sprawie śmierci chłopca o nieznanej tożsamości. Nie wykryto sprawców przestępstwa.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.