Przykro patrzeć, kiedy ze Mszy świętej robi się nędzny show czy wręcz farsę. Czy łacina jest lekarstwem?
Papieska Akademia Języka i Kultury Łacińskiej została utworzona w Watykanie. Kard. Gianfranco Ravasi komentuje dla portalu Vatican Insider, że wspieranie nauki łaciny w seminariach nie ma być powrotem do staroświeckości, ale raczej daniem klerykom możliwości zapoznania się z podstawowymi dokumentami Kościoła w oryginale. Dodaje przy tym, że łaciny mogliby się uczyć szczególnie tradycjonaliści, którzy często występują z postulatami odprawiania Mszy św. po łacinie, choć sami nie za dobrze ten język znają.
Uśmiecham się pod nosem, kiedy to czytam, bo tak naprawdę, co za różnica, czy Msza święta będzie odprawiana po polsku, chińsku czy po łacinie. Zawsze jest ona jednym i tym samym. W zeszłym roku miałem okazję uczestniczyć we Mszy świętej odprawianej po francusku w Lourdes. Nic nie rozumiałem. Kazanie mogłoby być o zielonych marsjańskich ludzikach. Nie kapowałem absolutnie nic. Nie zmienia to faktu, że ksiądz, który przewodniczył liturgii, celebrował ją z wielkim zaangażowaniem, a ja z zaangażowaniem w niej uczestniczyłem.
Język bowiem, którym posługujemy się w czasie Eucharystii, jest ponad ludzkim słowem. To język gestów, postaw, język miłości do Boga, który jest z nami w każdej Mszy, ofiaruje się za nas i daje nam swoje ciało. Czy ja to rozumiem? Nie bardzo – tak samo, jak nie rozumiałem wtedy tego księdza w Lourdes.
Język narodowy wprowadzony w liturgię ma pomóc mi pełniej ją przeżyć. Pewnie w tym życiu do końca nie zrozumiem tego, co dzieje się na ołtarzu, ale przynajmniej, modląc się w języku, który rozumiem najlepiej, będę mógł wielbić Boga całym swoim sercem i umysłem – bez dodatkowych barier i ograniczeń.
W znakomitym wywiadzie, którego udzielił kard. Dominik Duka Arturowi Sporniakowi, praski metropolita pyta, co przyciąga ludzi do Pragi. Oczywiście, odpowiedź jest jednoznaczna – piękno zabytków czyli tradycji. Podobnie jest w liturgii – zachowywanie tradycji, języka itd. jest atrakcyjne. Dobrze wykonany śpiew gregoriański w czasie Mszy świętej niewątpliwie jest tym, co może dodatkowo wywołać pozytywne emocje. Jednak, jak podkreśla, kardynał Duka, nie można na siłę próbować zatrzymać życia, które idzie do przodu. Nie da się zamieszkać w skansenie i udawać, że to jest naturalne środowisko.
Moim skromnym zdaniem odkąd łacina przestała być językiem powszechnie zrozumiałym i używanym, jej obecność w liturgii przestała być uzasadniona. Wystarczy zadać sobie pytanie, czy w czasie osobistej modlitwy gadam do Pana Boga po łacinie?
Z drugiej strony obserwuję, że potrzebne jest dziś pewne dotknięcie tajemnicy. Liturgia sprawowana po łacinie daje takie poczucie niezwykłości. Jeśli jest pięknie sprawowana, potrafi zachwycać. I dobrze, tak ma być. Ale tak samo jest ze Mszą świętą w języku narodowym. Dziś ksiądz Włodzimierz Lewandowski pisze, że „ze wszystkich miejsc uprzywilejowanych najbardziej uprzywilejowanym jest liturgia”. Zgadzam się w zupełności. O liturgię trzeba dbać. Trzeba pięknie ją sprawować i pięknie w niej uczestniczyć. Dobrze, że widać troskę o nią chociażby poprzez organizowanie kursów dla ceremoniarzy liturgicznych. Przykro patrzeć, kiedy ze Mszy świętej robi się nędzny show czy wręcz farsę, a takie przypadki się, niestety, zdarzają.
Czy łacina i znajomość dokumentów Kościoła w oryginale będzie na to lekarstwem? Mnie tam wszystko jedno, czy liturgicznych przepisów będzie się uczyło po łacinie czy w innym języku. Najważniejsze, by były znane i przestrzegane, żeby w czasie Mszy świętej nie trzeba było się zwyczajnie wstydzić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.