W subiektywnym przeglądzie prasy dziś o Benedykcie XVI i sporach światopoglądowych z inżynierią społeczną w tle.
W pewnym muzeum miałem kiedyś okazję przespacerować się po wystawie, w której prezentowano obrazy dawnych i współczesnych artystów. Najciekawsze było to, że były uporządkowane chronologicznie. Dzięki temu mogłem zobaczyć, jak od realizmu wszystko przeszło do czegoś, co w ogóle trudno nazwać. Pomyślałem wtedy, że umiejętność malowania jest chyba w zaniku. Dziś jednak trochę bym współczesnych artystów bronił.
W Rzeczpospolitej dwa ciekawe teksty o sytuacji powstałej w związku z rezygnacją z urzędu przez Benedykta XVI. Bez fajerwerków (jak to próbowała robić świąteczna Wyborcza), spokojnie, a co najważniejsze – rzetelnie. Czyta się je bez charakterystycznego dla lektury popisów niekompetencji i złośliwości – tak częstego w ostatnich dniach – skręcania w żołądku.
Pierwszy to korespondencja z Rzymu Piotra Kowalczuka, zatytułowana „Papież żegna się na raty”, w której przypomina najważniejsze fakty ostatnich dni związane z Benedyktem XVI i przyszłym konklawe. Z tekstu wyłania się jak najbardziej prawdziwy obraz: papież ogłosił zamiar rezygnacji, ale dalej spokojnie sprawuje swoją funkcję. Bo faktycznie, ci, którzy piszą czy gadają o Kościele na rozdrożu albo zamieszaniu paraliżującym Watykan urwali się chyba z choinki.
Drugi to opinia Tomasza Wiścickiego. O dokonaniach Benedykta XVI. Autor zwraca uwagę na to, co faktycznie wierzącemu wydaje się najważniejsze: trzy encykliki, świetna książka o Jezusie Chrystusie, katechezy. I zwraca uwagę, że Benedykt XVI jest inny niż Jan Paweł II. Jakby świadom ograniczeń wynikających z wieku nie próbował robić wszystkiego, a skoncentrował się na tym, co najważniejsze. Przypomina też, że w ostatnich czasach mamy naprawdę dobrych papieży, co jednak nie oznacza, że umieli poradzić sobie z wszystkimi nękającymi Kościół problemami. Całkiem sensowne opinie. Czy się z nimi zgodzić czy nie, na pewno nie przedstawiają karykatury papiestwa.
W Gazecie Wyborczej za to tekst Tomasza Bieleckiego „Konklawe nie dla kardynała, który chronił księży pedofilów”. Kardynał Roger Mahony (bo o niego chodzi) jest emerytowanym arcybiskupem diecezji Los Angeles. Został ostatnio zwolniony z wszelkich obowiązków przez swego następcę, a papież tę decyzje zaakceptował. Oskarża się go, że ukrywał księży winnych pedofilii. Sąd sprawę bada, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że autor tekstu już wyrok wydał. No cóż… Typowe.
W Gazecie także wywiad z Jarosławem Gawinem. Zatytułowany „Bronię moralnego status quo”. Minister deklaruje, ze jest za tradycyjnymi wartościami w kwestii i rodziny i zapowiada, że zagłosuje przeciw projektowi posła Dunina, który takie związki by wprowadził. I wyjaśnia „Wszyscy mają prawo żyć w takich związkach, jakie im odpowiadają. Nie widzę jednak powodu, aby państwo sankcjonowało nieformalne związki, np. homoseksualistów”. Zwraca też uwagę wybita pod tytułem myśl: „Obraźliwe uwagi pod adresem homoseksualistów są nie do zaakceptowania, ale nie sądzę, by spotykało ich więcej przykrości niż posłów konserwatystów”. Ot co. Trzeźwo, z realizmem.
W Naszym Dzienniku wywiad z abp. Henrykiem Hoserem, przewodniczącym Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych KEP „Gender groźniejsze od marksizmu”. Zwraca w nim uwagę zdemaskowanie ideologii gender jako pewnej koncepcji sprzecznej ze zdrowym rozsądkiem. Dlatego – jak wybito w tekście większa czcionką - propagatorzy tej idei starają się najpierw oswoić ze zjawiskiem, a dopiero potem wprowadzić radykalne zmiany. Taka swoista społeczna inżynieria. Wiadomo, jeśli setki razy powtórzy się, że ziemię odwiedzają kosmici, nakręci się kilka filmów fabularnych przedstawiających takie spotkania i wiążące się ze sprawą spiski, to teza ta zyskuje prawo obywatelstwa w świadomości społecznej. A wtedy już łatwiej wydać pieniądze na badania tych kontaktów.
Myślę o tej wspomnianej na początku wystawie. Najpierw wierne odwzorowywanie realiów, potem impresje na temat, a na końcu parę kresek, w których nie ma już nic. Ale ci współcześni artyści zdają sobie sprawę, że nie odwzorowują rzeczywistości, ale tworzą coś zupełnie nowego. Inaczej jest z luminarzami postępowych prądów. Im się wydaje, że dzięki swoim pomysłom nie tylko tworzą coś nowego, ale są przekonani, że ich pomysły faktycznie mogą zmienić rzeczywistość. A to tylko zawracanie Wisły kijem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.