Zakończył się kolejny Przystanek Woodstock, a wraz z nim Przystanek Jezus, którego oficjalnie nie było, a przecież był. Z powodu braku zgody organizatorów festiwalu rockowego w Żarach na oficjalną obecność Przystanku Jezus, w tym roku ewangelizacja odbyła się w zmienionej formie pod hasłem "Inicjatywa ewangelizacyjna. Młodzi - młodym 2003".
Publikujemy komentarz ks. Andrzeja Draguły, rzecznika prasowego Przystanku Jezus: Ewangelizatorzy mieszkali na polu namiotowym w chrześcijańskiej wiosce oznaczonej krzyżem, nie było tam jednak transparentu "Przystanek Jezus". Ewangelizatorzy byli obecni na takich samych prawach jak wszyscy uczestnicy festiwalu. Przy krzyżu trwała nieustająca modlitwa, rozmowy i spowiedzi. Wielu woodstockowiczów przychodzących pod krzyż przyznawało, iż nic nie wie o konflikcie między Przystankami i wyrażało żal z ubogiej obecności Przystanku Jezus, braku sceny, koncertów, modlitewnych mityngów. Wielu wyrażało przekonanie, iż decyzja podjęta wobec kościelnej inicjatywy jest dyskryminacją. Z wielu ust padały też pytania, dlaczego Przystanek Jezus inaczej traktuje się niż np. pokojową wioskę Hare Kriszna. Ewangelizatorzy byli więc mniej widoczni i trudniej było ich znaleźć. Trzeba jednak podkreślić, iż ewangelizujący Kościół, pozbawiony bogatych środków, dzięki temu objawił na Przystanku Woodstock jako Kościół prosty i ubogi, którego jedynym ewangelizacyjnym bogactwem jest słowo i świadectwo. Dziennikarze często pytają o owoce ewangelizacji na Przystanku Jezus. Żądają liczb, ilości nawróconych czy wyspowiadanych. Ale takich liczb nie ma i nie będzie. To nie jest przedsiębiorstwo ewangelizacyjne, w którym trzeba wyrobić normę. Na zakończenie Przystanku Jezus bp Edward Dajczak mówił, że gdyby podczas ewangelizacji łaską od Boga zostało dotkniętych tylko dwóch, to trzeba podjąć trud. A przecież jest ich o wiele więcej niż dwóch. Wystarczy porozmawiać z ewangelizatorami, by zobaczyć, jak wielu Bóg dotknął za pośrednictwem człowieka dzięki Przystankowi Jezus. Ale to nie jedyny owoc. Nie do przecenienia jest doświadczenie Kościoła, jakie było udziałem tych kilkuset młodych ludzi podczas przystankowego tygodnia. Wspólna modlitwa, praca, wzajemna odpowiedzialność, dar świadectwa - to już codzienność młodych ludzi z tworzącego się pomału pokolenia Przystanku Jezus. Wystarczy tylko wejść na przystankową Eucharystię, by zobaczyć, jakie jest to nowe pokolenie Kościoła: rozśpiewane, dynamiczne, odważne, pewne swojej wiary i gotowe do podzielenia się nią. Jest jeszcze jeden owoc Przystanku Jezus, kto wie, czy nie najważniejszy. Przystanek Jezus jest niezwykłym objawieniem się Kościoła. Dla wielu, którzy przyjeżdżają do Żar, spotkanie z radosnymi, wierzącymi młodymi ludźmi, z kapłanami, którzy tutaj często wyglądają trochę nietypowo i nie są tacy sztywni, jak to czasami bywa, z siostrami zakonnymi, które są gotowe dzielić trud życia w skwarze i pyle pola namiotowego, jest trochę szokujące. To nieco inny Kościół niż ten, który często spotykają w swoich parafiach. W przedziwny sposób ludzie tutaj przestają się bać siebie nawzajem. Ci z irokezami na głowach przestają się nagle bać księdza, a ksiądz przestaje się bać ich. Dla wielu z nich Przystanek Jezus jest być może jedyną okazją odnalezienia drogi do Boga. Nie ma więc pytania, czy robić Przystanek Jezus. Oczywiście, że robić, nawet jeśli będzie nazywał się inaczej i przyjmie jakąś inną formę. Jeśli w roku przyszłym znów nie uda się porozumieć z organizatorami Przystanku Woodstock, pozostanie nam znów forma najprostsza - zwykła obecność. I co zrobić, by było nas jeszcze więcej, więcej świeckich, więcej duchownych, więcej osób konsekrowanych? Podobno na festiwalu było w tym roku ok. 300 tys. osób, a ewangelizatorów nieco ponad 700. Odnosi się wrażenie, że to proporcje sił jak między Dawidem a Goliatem. Ale to nie jest do końca dobre porównanie. Tutaj bowiem nikt nikogo nie chce pokonać. Tutaj przyjeżdża się "dla", a nie "przeciwko". Odnoszę wrażenie, że w polskim społeczeństwie i w polskim Kościele coraz więcej jest takich, którzy to rozumieją, którzy rozumieją nasz sens bycia na Przystanku Woodstock. Miejmy nadzieję, że zrozumieją to także jego organizatorzy. Ks. Andrzej Draguła
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.