58-letni ksiądz Giovanni Usai jest spiritus movens jedynej we Włoszech farmy prowadzonej przez więźniów. Powstała ona na Sardynii z inicjatywy założonej w 2000 r. przez kapłana spółdzielni "Samarytanin", której członkami mogą być osoby odsiadujące wyrok w domu bądź posiadające zezwolenie na pracę poza zakładem karnym.
Jest ich w tym momencie 27 z czternastu narodowości. Zarabiają od 50 do 70 euro tygodniowo, zależnie od tego, ile warzyw produkowanych przez nich na 40 hektarach zdoła sprzedać się na targu w pobliskim Oristano. Farma składa się z kaplicy, pracowni, stołówki i mieszkań więźniów i nie ma żadnych krat ani kłódek. Zdaniem ministra sprawiedliwości stanowi ona wzór więziennictwa przyszłości. W tradycyjnych zakładach roczne utrzymanie jednej osoby kosztuje skarb państwa 60 tys. euro, tam więźniowie utrzymują się sami. Ksiądz Usai jest jednocześnie kapelanem więzienia Isili na Sardynii, proboszczem parafii św. Anny oraz lingwistą. Do 1989 r. wykładał ten przedmiot na Uniwersytecie w Sassari, porzucił jednak to zajęcie, by poświęcić się całkowicie pracy duszpasterskiej.
To kolejny cenny artefakt, który zniknął w Egipcie w ostatnim czasie.
Jest on postrzegany jako strategiczne blokowanie Chin w rejonie Pacyfiku.
To już nie te czasy, gdy wojna toczyła się tylko na terytorium Ukrainy.
"Nie wjechaliśmy na terytorium Izraela, ale zostaliśmy siłą zabrani z wód międzynarodowych".
Dokładna liczba uwięzionych przez zawieje turystów nie jest znana.