Gdyby nasz kościół został sprzedany, byłaby to wielka niesprawiedliwość i odebralibyśmy to jako krzywdę i dyskryminację nas, Polaków - powiedział 6 lutego KAI ks. Jacek Pajewski, rektor kościoła św. Jana Kapistrana w Berlinie- Tempelhofie.
W ten sposób skomentował on wiadomość, na razie jeszcze nie potwierdzoną oficjalnie, iż archidiecezja berlińska zamierza wystawić na sprzedaż sześć kościołów, aby w ten sposób poprawić swą bardzo złą sytuację finansową. Wśród tych świątyń znalazł się też wspomniany kościół pofranciszkański, zwany "polskim", gdyż od wielu lat służy on Polakom mieszkającym na stałe bądź czasowo w stolicy Niemiec i okolicach. Według ks. Pajewskiego już w tej chwili parafia polska musiała poważnie zmniejszyć liczbę etatów księży i świeckich: z pięciu w obu wypadkach do trzech, gdy chodzi o duchowieństwo i do jednego wśród świeckich. W kościele będzie teraz pracowało czterech księży, ale na 75% etatu i tylko jedna osoba do prowadzenia kancelarii, zabraknie natomiast pieniędzy m.in. dla organisty. "Będziemy musieli radzić sobie w inny sposób, aby ktoś grał w czasie Mszy i nabożeństw" - powiedział rektor. Poinformował następnie, że w każdą niedzielę w kościele odprawia się trzy Msze św., nabożeństwa paraliturgiczne oraz udziela się sakramentów - wszystko w języku polskim. Przeciętnie przychodzi na nie ok. 3 tys. ludzi co niedziela, co - jak na warunki niemieckie w ogóle, a berlińskie i w "nowych landach" w szczególności - jest bardzo dobrym wskaźnikiem. Zdaniem rozmówcy KAI, w Berlinie i w najbliższych jego okolicach mieszka ok. 24 tys. osób z polskimi paszportami i co najmniej trzy razy tylu Polaków o nieuregulowanym statusie prawnym. Jest to jedna z większych grup narodowych w stolicy Niemiec. Oprócz tego kościoła nasi rodacy, zwłaszcza ci mieszkający dalej od niego, chodzą też na polskie Msze św., odprawiane w kilku innych kościołach berlińskich, ale sporadycznie i jako jedne z kilku liturgii obcojęzycznych w danej świątyni. "Jest to korzystne również dla strony niemieckiej, gdyż Polacy zwykle tłumnie przychodzą do kościoła, a zbierana wówczas »taca« idzie na potrzeby miejscowej parafii, a nie Polskiej Misji" - oświadczył ks. rektor. Ks. Pajewski powiedział, że po raz pierwszy wspomniano Polskiej Misji Katolickiej w Berlinie o możliwości sprzedania kościoła "polskiego" w czerwcu ub.r., ale wtedy nikt się tym nie przejął, gdyż wiadomość pochodziła z mało wiarygodnego źródła prasowego. Obecnie zapowiedzi te stały się już bardziej konkretne, choć nadal nie są jeszcze oficjalnie potwierdzone, nie wiadomo jeszcze np., kiedy i za ile świątynia zostanie sprzedana. "Może to nastąpić już w tym roku, ale może być też za dwa lub trzy lata" - dodał polski kapłan. Poza tym domem Bożym "pod młotek" mają też pójść kościoły innych wspólnot narodowych, np. chorwacki, portugalski i włoski. Należą one do najprężniej pracujących, gromadzi się w nich zwykle znacznie więcej wiernych niż w parafiach czysto niemieckich. "Władze kościelne mówią nam, że jeśli kościół nasz zostanie sprzedany, będziemy mogli korzystać ze świątyń niemieckich, co przyczyni się do lepszej integracji Polaków z miejscowym społeczeństwem, my jednak obawiamy się, że przede wszystkim wpłynie to na osłabienie więzi z własnym środowiskiem i przyspieszy wynarodowienie się naszych rodaków" - niepokoi się ks. rektor. Ocenia się, że archidiecezja berlińska jest zadłużona na około 150 mln euro, przy czym - według ks. Pajewskiego - "nikt nie chce nam powiedzieć, jakie są tego przyczyny". Długi te spłacają obecnie po połowie sama archidiecezja i Kościół katolicki w Niemczech, powszechnie uważany za jeden z najbogatszych w Europie i na świecie. Wiąże się to z istniejącym w tym kraju od zakończenia wojny tzw. podatkiem kościelnym, który teoretycznie płacą wszyscy obywatele (także innych wyznań i religii). Można jednak z tego zrezygnować, wypisując się formalnie z Kościoła i przeznaczając odpisy podatkowe na inne cele. Od wielu lat wzrasta liczba takich osób i np. w ub. r. z Kościoła wystąpiło blisko 120 tys. wiernych. W samym Berlinie, który stolicą zjednoczonych Niemiec stał się formalnie we wrześniu 1999 r., mieszka - według danych oficjalnych - niespełna 350 tys. katolików. Oprócz Berlina Polskie Misje Katolickie istnieją jeszcze w większości dużych i w wielu mniejszych miastach niemieckich, m.in. w Monachium, Dortmundzie, Frankfurcie nad Menem itp. Pracuje w nich ok. 110 polskich księży. Przełożonym misji na całe Niemcy jest ks. Stanisław Budyń, urzędujący w Hanowerze.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.