Dyrektorzy kilku francuskich liceów publicznych wyprosili ze szkół duchownych katolickich - poinformowała Rzeczpospolita.
Wcześniej obecność księży w sutannach w szkołach publicznych nie tylko nie była zabroniona, ale była nawet dobrze widziana. Chcieli jej rodzice i uczniowie, a szkoły nie zgłaszały zastrzeżeń. Według biskupa Dominique'a Reya tak było od ponad 30 lat w co najmniej 50 gimnazjach i liceach publicznych w departamencie Var. Prawo z 1988 roku stanowi zresztą, iż katolicka posługa duszpasterska w szkołach publicznych nie narusza w niczym przekonań ani wolności wyznania innych członków wspólnoty szkolnej, jej celem zaś jest umożliwienie uczniom, którzy sobie tego życzą, zrozumienia, w co wierzą. Najgłośniejszy przypadek dyrektorskiej nadgorliwości miał miejsce w liceum im. Dumonta d'Urville w Tulonie, gdzie do początku października nauczał katechizmu ksiądz Antoine Galland ze wspólnoty św. Marcina. Już nie naucza. Zdaniem Philippe'a Guitteta, szefa głównego francuskiego związku zawodowego wyższych kadr nauczycielskich (SNPDEN), popierającego ustawę o laickości, ksiądz Galland przekroczył uprawnienia duszpasterskie, a jego zachowanie - przychodzenie do szkoły w sutannie - "mogło doprowadzić do rozruchów". Logika ustawy nakazuje bowiem - twierdzi Guittet - by o strojach i symbolach religijnych myśleli nie tylko uczniowie, ale także nauczyciele, niezależnie od przedmiotu, jaki wykładają. Należy podkreślić, że ustawa o laickości, na którą się powołuje, nie wspomina o sutannach. O powrocie księdza Gallanda do tulońskiego liceum ma rozstrzygnąć w listopadzie rada pedagogiczna. Już teraz szef SNPDEN zapowiada, że nakaże - pod groźbą kary dyscyplinarnej - zrzeszonym w tym związku nauczycielom absolutne zakazanie obecności "ludzi w sutannach" w szkołach publicznych. Poskromić małego szatana Ustawa ma i inne skutki uboczne, których władze nie brały chyba wcześniej pod uwagę. Otóż Paryż - najwyraźniej przeświadczony, że jego polityka proarabska i sprzeciw wobec wojny w Iraku zapewnią Francji święty spokój - pomylił się w rachubach. Dla fanatyków wojującego islamu szatana uosabiają naturalnie USA i Izrael, ale Francja nie jest lepsza. Mniejszego diabła też należy poskromić. Nie wiadomo, kto podłożył bombę przed Ambasadą Indonezji w Paryżu. Nie wiadomo, kto - i gdzie - przetrzymuje dwóch francuskich reporterów, porwanych w sierpniu w Iraku. Do paryskiego zamachu i do porwania dziennikarzy przyznawały się różne grupy, w prawdziwość ich komunikatów można nie wierzyć. Poza innymi żądaniami powtarzał się w nich jednak ten sam wątek, podejmowany wcześniej przez Al-Kaidę: jeśli Francja nie chce zamachów, nie może zabraniać noszenia chust muzułmańskich w szkołach publicznych. Ale Francja powtarza: bez obaw, panujemy nad sytuacją. -
Na mocy decyzji rad pedagogicznych od 19 października relegowano ze szkół publicznych siedem dziewcząt, które odmawiały zdjęcia chusty islamskiej, a nawet bardziej dyskretnej bandany (teoretycznie dozwolonej). Zdaniem organizacji muzułmańskich, to "pierwsze ofiary ustawy o laickości". Usuniętym uczennicom przysługuje prawo odwołania; mogą także podjąć dalsze kształcenie w trybie korespondencyjnym. Według Ministerstwa Edukacji w całym kraju "pozostaje do uregulowania" 70 podobnych przypadków. Ministerstwo twierdzi, że to niewiele, gdyż na początku września we francuskich szkołach publicznych doliczono się ponad 600 uczniów, noszących "ostentacyjne symbole religijne"
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.