W wielu parafiach dziś rozpoczynają się kolędy, czyli odwiedzanie domów przez księży - twierdzi Dziennik Łódzki.
To wielowiekowy, polski zwyczaj. Najstarszą wzmiankę mamy z roku 1607. Synod prowincjonalny w Piotrkowie zalecał plebanom, by chodzili po domach, uczyli pacierza i prawd wiary, pocieszali strapionych i wspomagali ubogich. – To wizyta duszpasterska – mówi ks. Andrzej Ścieżko z Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi. – Kapłan powinien wiedzieć, w jakich warunkach żyją jego parafianie, z czym się borykają, co jest źródłem ich smutków i radości, w czym można im pomóc lub jak oni mogą pomóc innym. Istotna jest też modlitwa, która buduje wspólnotę. Kolęda związana jest z ofiarami na cele kościelne. Ich wysokość bywa często źródłem konfliktów. Parafianom brakuje pieniędzy i nie przyjmują księdza, z drugiej strony słychać narzekania, że księża nie mają czasu. Błyskawiczna modlitwa, pokropienie wodą święconą, schowanie koperty i dalej. – Czas jest cenny nie tylko dla ludzi w sutannach. Trzeba go mieć, by móc pomagać. Istotą spotkania jest pobłogosławienie i rozmowa. Gdy widzę, że rodzina ma problemy, umawiam się na później. Poznaję parafian, ludzie przestają być anonimowi. Jeśli przy wyjściu dają datek, to chętnie biorę, bo pamiętam o potrzebach parafii, o dożywianiu dzieci, o paczkach. Często zdarza się, że już przy końcu kolędy czekają na mnie, by wręczyć kopertę, o której zapomnieli – dodaje ks. Andrzej Ścieżko.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.