Sprawa o. Hejmo: Nie chodzi o igrzyska

Sprawa o. Konrada Hejmy pokazuje, jak bardzo niebezpieczne i krótkowzroczne jest nierozliczenie przez Kościół swojej najnowszej historii. Nie chodzi o podawanie do publicznej wiadomości nazwisk tajnych współpracowników służb specjalnych PRL spośród duchowieństwa, ale o przekazanie wiarygodnego sygnału, że wiedzę taką o swoich księżach mają biskupi - pisze w Rzeczpospolitej Ewa K. Czaczkowska.

Wydawało się przez moment, że szok wy wołany ujawnieniem przez Instytut Pamięci Na rodowej nazwiska o. Konrada Hejmy jako tajne go współpracownika służb specjalnych PRL i podjęcie przez episkopat dyskusji nad pro blemem wewnętrznej lustracji, przyspieszy ten proces. Ale po kilku tygodniach od zebrania epi skopatu i decyzji, że każdy z biskupów sam bę dzie decydował o powołaniu specjalnej komisji dozbadania materiałów w archiwach IPN dotyczących danej diecezji i jego duchowieństwa, widać, że naprawdę zainteresowanych takim rozwiązaniem jest zaledwie paru biskupów. Reszta albo oficjalnie jest niechętna, albo zachowuje dużą ostrożność, z której raczej nic nie wyniknie. A szkoda. I to z kilku powodów. UPADEK NIE JEST OSTATECZNY W dużej mierze dlatego, że taka postawa kłóci się z poparciem idei lustracji wyrażonym wspecjalnym dokumencie przez episkopat w 1992 roku. Ale przede wszystkim dlatego, że przy bardzo wielu okazjach Kościół powtarza ewangeliczne słowa o prawdzie, która wyzwala i która jest warunkiem pojednania i przebaczenia. Chyba Kościół hierarchiczny nie chciałby, aby powstało wrażenie -atakowe powiedzenie już krąży w Internecie - że owa prawda, owszem, wyzwoli, ale was, nie nas... Tylko osoby myślące krótkowzrocznie nie dostrzegają jak jest to zgubne dla samej instytucji Kościoła, dla zaufania wobec niej. Dziwne, jak jeszcze wielu duchownych traktuje wiernych jak głupiutkie owieczki, które należy chronić przed zgorszeniem, zapominając, że to, co budzi największy szacunek i zaufanie to właśnie prawda, nawet najgorsza, która prowadzi do oczyszczenia i wzmocnienia. W chrześcijaństwo niejako wpisany jest przecież upadek, który nie jest ostatecznym losem człowieka. Wśród wielu kontrargumentów wysuwanych przez przeciwników wewnątrzkościelnej lustracji na uwagę zasługują dwa. Po pierwsze wciąż nanowo stawiane pytanie, dlaczego lustracji wymaga się od Kościoła, a nie od innych środowisk opiniotwórczych, w tym od dziennikarzy. Otóż z jednego prostego powodu, a mianowicie dlatego, że Kościół jest instytucją szczególnego zaufania, która kształtuje ludzkie sumienia i zagląda w dusze. Każdy, kto otwiera tę najbardziej intymną sferę swego życia przed drugim, kto spowiada się z czasem ciężkich przewinień, chce mieć zaufanie do osoby po drugiej stronie kratki konfesjonału. Dlatego dziwi pobłażliwość, bagatelizowanie sprawy i mówienie, że większość z tajnych współpracowników już nie żyje albo jest na emeryturze. Jeżeli wierzyć ustaleniom historyków IPN, to największy nabór TW i tzw. kontaktów operacyjnych był w latach 80. Nie przypominam sobie, by któryś z biskupów mówił o przypadkach księży, którzy sami, dobrowolnie przychodzili wyznać winy. Wręcz przeciwnie, nawet tam, gdzie jak np. w diecezji gdańskiej były takie apele. CZYTELNY SYGNAŁ Jeden zduchownych, szacownych uniwersyteckich profesorów pytał mnie niedawno z oburzeniem - a jest to drugi argument często podnoszony w Kościele hierarchicznym - dlaczego przy okazji sprawy o. Hejmy nie mówi się o tym, jak prześladowany i inwigilowany był Kościół w PRL, dlaczego nie ujawnia się nazwisk oficerów prowadzących?

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
17°C Wtorek
wieczór
14°C Środa
noc
10°C Środa
rano
15°C Środa
dzień
wiecej »