O wydanym we Włoszech kalendarzu na przyszły rok ilustrowanym zdjęciami księży informują Wysokie Obcasy. Przyślij swój komentarz pod adres **wiara@wiara.pl**
Zgorszenie budzi zwłaszcza "ksiądz na marzec", który, idąc w procesji z krzyżem na białej komży, odwraca głowę, żeby - wprost z kobiecej ręki - wygarnąć owoc Kiedy zobaczyłem go na ruchliwej, migotliwej via del Corso, wśród sklepów z bikini i pamiątek ze Schodów Hiszpańskich, wydał mi się tylko dziwacznym pomysłem. Ale widząc, jak pyszni się w sklepikach przy via di Porta Angelica biegnącej wzdłuż murów Watykanu, nie miałem wątpliwości, że to co najmniej lekkie bluźnierstwo - świecka uciecha w duchownym przebraniu. Pomiędzy wizerunkami niedawno zmarłego Jana Pawła II i dopiero co wybranego Benedykta XVI, w sąsiedztwie Chrystusa i Madonny "Calendario Romano 2006" - czyli "Kalendarz rzymski na rok 2006" - wyglądał wyzywająco. Od młodych, przystojnych księży na styczeń, luty i każdy miesiąc przyszłego roku mniej niepokojąco wyglądaliby nadzy kulturyści, jakieś profanum, które nie ociera się o świętego Piotra... Kupiłem (6 euro) jako ciekawostkę, przywiozłem do Warszawy i reakcje tych, którym pokazałem kalendarz, były podobne - zaskoczenie, rozbawienie, delikatne zgorszenie. Zwłaszcza "księdzem na marzec", który, idąc w procesji z krzyżem na białej komży, odwraca głowę, żeby - wprost z kobiecej ręki - wygarnąć owoc. Albo "ksiądz kwietnia", ten z trzydniowym zarostem, na tle inskrypcji "IHS", pod znakiem krzyża. Twarze niewinne, jakby wbrew sobie wciągnięte w dziwne skojarzenia przez samo to, że znalazły się w kalendarzu, i twarze świadome własnej urody, upozowane na Banderasa (listopad) lub Hugh Granta (grudzień) w sutannie. Ktoś z oglądających kalendarz zauważył, że pikanterii dodają mu didaskalia: na drugiej stronie - pełna lista papieży od św. Piotra do Jana Pawła II, na końcu - "Wstępne wiadomości o Watykanie" po włosku, angielsku, francusku i hiszpańsku. "To udawanie, że chodzi o rzetelny przewodnik - mówił znajomy". I tak przez miesiąc nawet nie zajrzałem do informacji, zakładając, że są bezwartościowym, przewrotnym uzasadnieniem na użytek sklepikarzy przy Bazylice, którym ktoś mógłby zadać pytanie, czy godzi się sprzedawać taki kalendarz w centrum chrześcijaństwa. Moja pewność zachwiała się, kiedy ktoś, przeglądając kalendarz, otworzył go na "Wstępnych wiadomościach..." i tak pozostawił na moim biurku. "Turysta, zwłaszcza cudzoziemiec, który znajdzie się w Rzymie, nie posiadając pełnych informacji o oglądanych zabytkach, często myli pewne pojęcia..." - tak zaczyna się tekst. "Nie, w ten sposób nie pisze się informacji, które mają być tylko pretekstem do wyzywającego kalendarza" - pomyślałem i przeczytałem do końca: precyzyjne informacje o państwie papieskim, o paktach laterańskich, pełen wykaz budynków watykańskich na terenie Rzymu, kalendarz audiencji, wiadomości o muzeach, poczcie watykańskiej, aptece...
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.