Podczas wizyt po kolędzie księża rezygnują z kopert - informuje Życie
Warszawy.
Dyskusja
Uważam, że tak właśnie powinno być: kolęda bez koperty. Niech wizyta duszpasterska nie kojarzy się ze zbieraniem pieniędzy. I mam tu na uwadze szczególnie tych „niedzielnych” katolików, by nie dawać pretekstu do podejrzeń co do celu kolędy. Bo co sobie pomyśleć, jeśli kolęda trwa 10 minut?
Kto jest zatroskany o sprawy kościoła niech złoży do skarbony (może wydzielone?). A może ci, którym zależy na dawaniu kopert na kolędzie, chcą żeby ksiądz zapamiętał, że dają (i jeszcze zapisał)? „Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa”.
Ania
Jest prawdą, że wielu kapłanów, zwłaszcza proboszczów, którzy nie pracują w szkołach, nie otrzymuje znikąd żadnej pensji.
Istnieje też piąte przykazanie kościelne: Troszczyć się o potrzeby wspólnoty kościoła. Stypendia mszalne bywają rózne...
Ofiarności kolędowej na rzecz utrzymania duchowieństwa nie powinno się więc znosić. Trzeba jednak tak ją zorganizować, by nie była ona pobierana w czasie wizyty domowej. Może to tak wyglądać. Jeśli rodzina chce dać coś na utrzymanie kapłana, ksiądz na kolędzie daje jej pustą zaadresowaną na siebie (może też adresem ofiarodawców) kopertę. I w najbliższą niedzielę, jeśli mają takie życzenie, składają tę kopertę w kościele na tacę mszalną.
W ten sposób kapłan otrzyma to, co mu wierni chcą szczerze przekazać, wierni nie muszą pozostawać anonimowymi ofiarodawcami, a wizytację uwolni sie od tzw. żebraniny kolędowej (Atim)
Podzielam pogląd Ani. Wystarczy posłuchać jak komentuje się kolędę ( w
biurach, szpitalach, innych miejscach). Rezygnacja z "koperty" daje szansę
skoncentrowania sie na istocie wizyty duszpasterskiej.
Jest szansą na odnowienie polskiego katolicyzmu.
Jerzy