Rosnące wpływy religii na życie publiczne częściej prowadzą do ograniczania, niż wzbogacania publicznego dyskursu - twierdzi publicysta Rzeczpospolitej Janusz A. Majcherek.
Zdaniem publicysty Rzeczpospolitej niełatwo byłoby bronić tezy, że tylko Kościół katolicki może korzystnie wpływać na demokrację, bowiem społeczeństwa niekatolickie byłyby wówczas skazane na brak demokracji lub jej gorszą jakość, co ani nie odpowiada dotychczasowym faktom, ani rozsądnym przypuszczeniom co do przyszłości. Czy zatem tę pozytywną rolę, jaką rzekomo dla demokracji w społeczeństwie katolickim może odegrać Kościół katolicki, w innych miałyby do spełnienia instytucje wyznaniowe w nich właśnie dominujące? Supozycja, że dla ułatwienia procesu tworzenia demokracji w Iraku należałoby zwiększyć wpływy tamtejszych instytucji muzułmańskich, a złagodzeniu bolączek demokracji izraelskiej przysłużyłoby się większe publiczne zaangażowanie rabinatu, brzmią cokolwiek absurdalnie. Nie brakuje w Polsce wezwań do dalszego zwiększania roli religii, ale jedynie katolickiej - zauważa Majcherek. Niektóre posuwają się do otwarcie zgłaszanego postulatu ustanowienia państwa wyznaniowego. Trudno sobie wyobrazić pogodzenie takiego modelu życia publicznego z demokracją. Są to pomysły nie na wzbogacenie czy ulepszenie demokracji, lecz jej unicestwienie. Bolączki demokracji zniknęłyby wówczas wraz z nią. Majcherek zwraca uwagę, że międzynarodowe badania, prowadzone w ramach programu World Values Survey, potwierdzają korelację między zasięgiem i poziomem religijności w danym społeczeństwie a rozpowszechnieniem w nim i siłą przekonań o istnieniu obiektywnych wartości oraz deklaratywną ich afirmacją. Nie wykazują natomiast znaczącego wpływu tych postaw i przekonań na realne zachowania indywidualne i społeczne, a już zwłaszcza na jakość życia politycznego. Najwyższy poziom akceptacji wartości umocowanych religijnie oraz opartego na nich rygoryzmu moralnego wykazują społeczeństwa, w których panują niedemokratyczne reżimy (np. muzułmańskie) lub demokracja jest słaba i marna (np. południowoamerykańskie). Pewien wyjątek stanowią Stany Zjednoczone, będące jednak krajem wielowyznaniowym. W konkluzji artykułu publicysta Rzeczpospolitej pisze: Czy deklaratywne respektowanie dekalogu przez Polaków sprawia, że mniej kradną i oszukują niż zlaicyzowani Czesi, a polscy politycy rzadziej posługują się fałszywym świadectwem przeciw bliźniemu swemu, niż czynią to areligijni politycy francuscy czy szwedzcy? Nadzieje na to, że wzrost wpływów wspólnoty wyznaniowej, jaką jest Kościół katolicki, na życie publiczne w Polsce może podnieść jakość polskiej demokracji, należy uznać za płonne. Poziom demokracji w Polsce będzie zależał od tego, jak wielu obywateli zechce się przyczynić do jego podniesienia, a nie od tego, ilu mieszkańców i polityków będzie deklarować więź z Kościołem i kierowanie się jego nauczaniem. Dobrej demokracji potrzebni są dobrzy demokraci, a niekoniecznie dobrzy katolicy - stwierdza na zakończenie Janusz A. Majcherek.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.