Tony Blair ma kolejny problem - młodą minister z Opus Dei, przeciwko której prostują homoseksualiści, żelazny elektorat Partii Pracy - donosi Gazeta Wyborcza.
W ostatnich dniach Blair musiał dławić bunt kilkudziesięciu deputowanych z własnej partii, którzy domagali się, by ogłosił datę swego odejścia. Premier wyciszył rewoltę i potwierdził wcześniejszą obietnicę, że odda fotel premiera swemu następcy Gordonowi Brownowi przed kolejnymi wyborami w 2010 roku. Według wczorajszej prasy brytyjskiej Blair miał powiedzieć współpracownikom, że odejdzie w połowie przyszłego roku. I kiedy wydawało się, że opanował sytuację, wybuchła afera 36-letniej minister Ruth Kelly, która od tygodnia odpowiada za walkę z dyskryminacją. Na jej głowę posypały się gromy, bo nie chciała powiedzieć, że homoseksualizm nie jest grzechem. Jak dotąd pani Kelly udawało jej się godzić swój gorliwy katolicyzm oraz członkostwo w konserwatywnej organizacji Opus Dei z pracą w rządzie lewicowej w końcu Partii Pracy. Opozycja nieraz skakała premierowi do gardła za chronienie osoby "z groźnej dla młodzieży sekty katolickiej ", jak Opus Dei nazywa pastor Tom Sackville, były minister u konserwatywnego premiera Johna Majora. Do chwili roszad sprzed tygodnia Kelly odpowiadała za naukę i edukację. Jej nowy zakres obowiązków rozwścieczył lobby homoseksualistów. Gejowski działacz Peter Tatchel oskarżył rząd, że nie traktuje praw tych mniejszości serio, bo powierzył kwestie walki z dyskryminacją osobie z organizacji, która uważa homoseksualizm za grzech. Temat podchwyciły media. Dwa dni temu Nicky Campbell z programu Radio Five Live zapytał min. Kelly, czy jako członkini Opus Dei uważa homoseksualizm za grzech. Przyzwyczaiłam się do pytań w rodzaju, jak to jest być katolikiem w brytyjskim rządzie - brzmiała odpowiedź. Kiedy dziennikarz ponowił pytanie, Kelly odparła, że można być katolikiem i ponosić odpowiedzialność za wszystkie decyzje rządu, nawet te kontrowersyjne. Naciskana wydusiła w końcu, że "politycy nie powinni wydawać moralnych osądów" w rodzaju oceniania homoseksualizmu. Dla części mediów i środowisk homoseksualnych ta deklaracja nie była wystarczająco jasna. I mało kto dostrzegł, że Kelly przyznała, iż ludzie o odmiennej orientacji homoseksualnej nie powinni być dyskryminowani. Zapewniła też, że będzie stać na straży równouprawnienia na tle płci i orientacji seksualnej, gdyż jej prywatne poglądy nie rzutują na stosunek do polityki rządu. Gejowski portal Pinknews.co.uk przeprowadził sondaż w tej sprawie. Aż 93 proc. jego czytelników uznało, że Blair powinien odebrać Kelly obecną tekę. Choć Blair broni minister, część gazet sugeruje, że osłabiony falą skandali i porażką w wyborach lokalnych premier może zmienić zdanie. Kelly znalazła się na pręgierzu już trzeci raz w czasie swej 17-miesięcznej kariery rządowej. W styczniu 2005 roku konserwatyści zarzucili jej, że jej poglądy stoją w sprzeczności z pracą. Jako przeciwniczka badań nad komórkami macierzystymi zarządzała bowiem nad takimi badaniami. Z kolej jesienią opozycja i część posłów pracy krytykowała ją za to, że system rekrutacji nauczycieli dopuszcza do zawodu ludzi karanych kiedyś za przestępstwa seksualne. Pochodząca z Irlandii Północnej Kelly jest jak na polityka lewicy osobą dość niezwykłą. O swym członkostwie w Opus Dei mówi tak: "To sprawa moich prywatnych poglądów niemająca związku z pracą". Nie ukrywa jednak konserwatywnych poglądów - jest nie tylko przeciwniczką badań na komórkach macierzystych, ale także aborcji i eutanazji. Regularnie uczęszcza na spotkania Opus Dei. Stara się codziennie uczestniczyć w mszy.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.