W IPN znajdują się szokujące dokumenty. Wynika z nich, że ks. prof. Michał Czajkowski przez ponad 20 lat był agentem bezpieki. Ksiądz zaprzecza i przeprasza - pisze na pierwszej stronie Życie Warszawy opatrując tekst wielkim zdjęciem duchownego.
„Czaja to dawny szpicel Latuska, ale nawrócony (bo i on dostał po głowie, gdy był jeszcze w Rzymie i Krucina obsmarował go u Kominka, że jeździ po świecie, nic nie robi), Kruciny nienawidzi, Latuska broni, choć mu nie donosi teraz i krytyczniej na niego patrzy; z innymi trzyma, ale bez zażyłości (z Rzymu donosił na Pazdura także, ale teraz jest między nimi pokój). Pęcherek trzyma z Przemyślakami (Puzio…), ale fantasta, w sprawach seminaryjnych nie ma orientacji, żyją muzyką i nerwami. O Czajkowskim już wiecie. Kogo opuściłem? Chyba to wszyscy…” (Doniesienie z datą 18 czerwca 1969 r.). „Czajkowski mógłby więcej zrobić, ale jemu chodzi o reformę, nie o władzę” (Doniesienie z datą 10 kwietnia 1971 r.). Jeśli w istocie chodziło wyłącznie o reformę, byłby to niezwykle ciekawy przypadek aktualizacji mitu Fausta: pakt z diabłem zawarty w celu realizacji uchwał Soboru Watykańskiego II. W takiej sytuacji trudno jednak nie zapytać o dodatkowe koszta. Informacje Jankowskiego przekazane Departamentowi IV MSW dotyczyły przecież nie tylko zwolenników konserwatywnego nurtu w Kościele polskim i nie tylko osób, których prywatnie nie lubił i które zwalczał. Uderzały one w Kościół jako taki. Nawet najbardziej pozytywna opinia może stać się w rękach diabła narzędziem zbrodni. A przecież wśród osób i instytucji występujących w doniesieniach księdza profesora znalazły się Kluby Inteligencji Katolickiej, Ruch Oaza, wspólnoty religijne, zgromadzenia zakonne (męskie i żeńskie), wykładowcy seminariów i uczelni katolickich, dostojnicy i osoby predysponowane do kierowania Kościołem z Karolem Wojtyłą włącznie. „Jankowski” był z całą pewnością jednym z najlepszych esbeckich ekspertów od spraw Biblii i teologii, ekumenizmu i stosunków między Kościołem polskim a niemieckim. Posiadał przy tym wiedzę, która pozwalała przewidywać nominacje na wysokie stanowiska w hierarchii kościelnej. Nawet z pozoru błahe informacje mogły mieć dla przeciwników Kościoła ogromne znaczenie operacyjne. Nikt przecież nie był w stanie przewidzieć, do jakich celów zostaną użyte. Po siedmiu latach pracy we Wrocławiu ks. Czajkowski został przeniesiony (karnie, jak sam przyznaje) na parafię do Zgorzelca. W rozmowie z Janem Turnauem („Nie wstydzę się Ewangelii”, Kraków 2004) twierdzi, iż „UB wyraźnie maczało w tym ręce”. Być może tak było, ale w teczce „Jankowskiego” nie znalazłem żadnego potwierdzenia tej tezy. Chyba że przyjmiemy, iż sprowokowano zesłanie tylko po to, aby przenieść podopiecznego tam, gdzie był bardziej potrzebny, to znaczy do centrum wydarzeń politycznych w Warszawie.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.