Sony Pictures chce zarobić krocie na "Kodzie da Vinci". Kontrowersje wokół filmu mogą jedynie zwiększyć zainteresowanie tą produkcją - pisze Gazeta Wyborcza.
Na "Kod da Vinci" czekają nie tylko widzowie - twierdzi gazeta. Jedną z firm, która chciała wykorzystać najnowszą superprodukcję, była francuska firma Bongrain, znana Polakom głównie dzięki serom pleśniowym marki Turek. Pomysł: reklamować sery Sekret Mnicha przed "Kodem da Vinci". Firma zrezygnowała, gdy poznała cenę reklamy. - Brokerzy kinowi wychodzą z założenia, że to największa produkcja, jaką będą mieli w tym roku - dodaje Szczepański. - Jest takie stare powiedzenie w branży wydawniczej: "Jedyne, czego autor może spodziewać się od Hollywood, to rozczarowanie". I mogę stwierdzić, że ktokolwiek to powiedział, był w grubym błędzie. Filmowa wersja "Kodu da Vinci" jest zniewalająca - oświadczył Dan Brown podczas spotkania z czytelnikami w Portsmouth 24 kwietnia. Ocenę autora trudno uznać za obiektywną, ale "Kod da Vinci" ma wszelkie predyspozycje, by zostać wielkim przebojem: scenariusz napisany w oparciu o powieść sprzedaną na całym świecie w ponad 40 mln egzemplarzy (w Polsce 400-600 tys.), dobra obsada (Tom Hanks, Jean Reno oraz Audrey Tautou) oraz studio, które wylansowało już niejeden przebój. - W tym roku tylko pięć produkcji zebrało w polskich kinach ponad milion widzów. Oczekujemy, że "Kod da Vinci" będzie szóstym filmem w tym rankingu - mówi Michał Zieliński, szef marketingu i badań z New Age Media, firmy sprzedającej reklamę w kinach. Czas reklamowy przed "Kodem da Vinci" został sprzedany już ponad miesiąc temu. Blok reklamowy przed filmem potrwa 12 minut, a pojawi się w nim 25 marek (o tyle później można przyjść do kina, jeśli chce się ominąć reklamy). Według naszych informacji 15-sekundowy spot kosztował od 100 do 135 tys. zł za cały okres wyświetlania filmu. Koncern Sony Pictures - jak twierdzi amerykański dziennik "The Wall Street Journal" - już dwa lata temu zaczęła pracować nad planem komunikacji, który miał złagodzić towarzyszące "Kodowi" kontrowersje. O pomoc poproszono agencję public relations Sitrick & Co. z Los Angeles oraz firmę marketingową Grace Hill Media (ta ostatnia ze Studio City w Kalifornii pomagała wcześniej koncernowi Walt Disney Co. wyciszyć szum wokół "Opowieści z Narnii"). Powołując się na źródła zaangażowane w ten projekt, "The Wall Street Journal" poinformował, że doradcy zaczęli od uważnej lektury "Kodu Leonarda da Vinci" i zaznaczenia w książce fragmentów mogących wzbudzić negatywną reakcję Kościoła i wiernych. Akiva Goldsman wciąż pracował nad scenariuszem filmu, gdy wynajęte przez Sony agencje zleciły ekspertyzy profesorom teologii z uniwersytetów w Harvard i Princeton. Naukowcy uznali, że thriller może być zbudowany na motywach biblijnych, ale trzeba jasno zakomunikować widzowi jedno: to jest produkcja fabularna. I wynajęte agencje zaczęły pracować w tym kierunku. Grace Hill Media zamówiła artykuły kilkunastu chrześcijańskich teologów i naukowców, którzy mieli zrecenzować książkę. Powstały dwie strony internetowe www.thedavincichallenge.com oraz www.thedavincidialogue.com, gdzie zostały opublikowane artykuły wraz z krótkimi informacjami z Biblii. Część z nich jest krytyczna wobec powieści, część radzi obejrzeć film albo przynajmniej nie wyrabiać sobie opinii o nim bez oglądania.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.