Koalicja z Samoobroną i LPR może być dla wielu trudna do zaakceptowania. Jest ona jednak efektem przymusu - mówi w rozmowie z Życiem Warszawy prymas Polski kard. Józef Glemp.
Ocenia, że skoro nie mógł powstać układ PiS z PO, obowiązkiem polityków było poszukanie innych rozwiązań. Z księdzem kardynałem Józefem Glempem, prymasem Polski, rozmawiał Marcin Dzierżanowski. - Wiele kontrowersji wzbudziło ostatnio zawiązanie się koalicji rządowej Prawa i Sprawiedliwości z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin. Czy Ksiądz Prymas podziela związany z tym faktem niepokój części społeczeństwa? - Nie zajmuję się polityką partyjną, w związku z czym trudno mi oceniać konkretne polityczne decyzje. Trudno jednak potępiać to, że ktoś próbuje porządkować nasze życie publiczne. - Większość oczekiwała jednak powstania koalicji PO-PiS. - Tyle że nie udało się jej powołać. Skoro zatem nie mógł powstać oczekiwany układ rządowy, trzeba było poszukać rozwiązań „zastępczych”. Koalicja, która powstała, jest dla wielu trudna do zaakceptowania. W mojej ocenie, jest ona jednak efektem przymusu wynikającego z reguł demokracji. Odpowiedzialny polityk nie może opuścić rąk, obrazić się na rzeczywistość i zaniechać dalszych działań. Pamiętajmy, że alternatywą dla rządów większości są chaos albo dyktatura. - I w tej sytuacji koalicja z Samoobroną i LPR jest mniejszym złem? - Może być pewnym postępem na drodze do stabilizacji. O ile, rzecz jasna, politycy ją tworzący będą się zachowywać odpowiedzialnie. [...] - Polityka jednak nie omija Kościoła. Niedawno biskupi zajmowali się m.in. problemem upolitycznienia Radia Maryja. Czy problem uda się rozwiązać? - Trzeba być optymistą. Powołanie rady programowej Radia Maryja to, niewątpliwie, krok we właściwym kierunku. Początek niełatwego procesu, który trzeba podjąć. - 3 maja na Jasnej Górze dziękował Ksiądz Prymas Radiu Maryja za działalność. Niektórzy odebrali to jako gest poparcia dla stacji. - Nigdy nie kwestionowałem społecznego fenomenu Radia Maryja, doceniam też gorliwość duszpasterską rozgłośni i jej słuchaczy. Podziwiam organizacyjne talenty ks. Tadeusza Rydzyka. Stworzył on przecież instytucje, przy których episkopat wydaje się biedniutki. W archidiecezji warszawskiej mamy Radio Józef, w mojej ocenie bardzo dobre, i wiemy, ile kosztuje utrzymanie takiej stacji. A przecież telewizyjne i radiowe rozgłośnie ks. Rydzyka są nieporównanie większe! - Z czego zatem wynika jego fenomen? - Z pewnej próżni społecznej, w którą wpisała się toruńska stacja. Mieliśmy w Polsce potężną grupę ludzi zapomnianych czy wręcz odrzuconych, którzy nie odnajdywali się w istniejących strukturach politycznych i społecznych. Nie mieli oni nawet miejsca, w którym mogliby dać upust swemu poczuciu krzywdy. Oni właśnie znaleźli swoje miejsce w strukturach tzw. Rodziny Radia Maryja. - To chyba dobrze? - Dobrze, że jest wreszcie instytucja, która o nich pamięta. Źle, że ta instytucja znajduje się w rękach duchownych. Wolałbym, żeby polityczną i społeczną aktywizacją tych ludzi zajęli się politycy, a nie księża, których rola jest przecież inna. - Właśnie upolitycznienie Radia Maryja budzi największe kontrowersje. - Kościół nie stroni od polityki, ale nie jest partyjny. Duchowni nie powinni prowadzić programów odnoszących się bezpośrednio do bieżącej polityki, bo się na niej po prostu nie znają. A już tym bardziej nie powinni się wiązać z jedną opcją polityczną. Zastrzeżenia budzą też zdarzające się w Radiu Maryja ataki na konkretnych polityków. Takie „czepianie się” konkretnych osób niewiele ma wspólnego z Ewangelią. [...] W dalszym ciagu wywiadu Prymas Polski opowiada m. in. o swoim kapłaństwie i o Benedykcie XVI.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.