Niemieckie kościoły podeszły z rozmachem do piłkarskich mistrzostw świata - informuje za Süddeutsche Zeitung Onet.pl.
W przeciwieństwie do swego hamburskiego kolegi, Heike Davidson, kobieta-pastor w monachijskim Passionskirche jest fanką futbolu. Chętnie chodzi na mecze i jest namiętną konsumentką wiadomości sportowych. Oczywiście, że i jej świątynia, jedna z dwóch tysiecy ewangelickich gmin w Niemczech, pragnie nawiązać w szczególny sposób do mundialu. W Passionskirche nie będzie telebimu. Wprawdzie Kościoły otrzymały od FIFA pozwolenie na publiczną transmisję rozgrywek, ale procedura zgłoszeniowa jest dosyć skomplikowana. Dlatego parafia rozgląda się, kto ma największy telewizor, najlepszy pokój i najbardziej wyrozumiałych rodziców. Jeśli się nie uda, zorganizuje turniej piłkarski i mszę dla młodzieży. "Futbol stał się naprawdę ważnym tematem dla chłopców, a w międzyczasie także i dla dziewcząt" – mówi pani pastor. Jej zdaniem tam, gdzie dzieje się coś ważnego dla ludzi, musi być obecny także Kościół. Minęły czasy, gdy Kościół i piłka nożna były sobie całkowicie obce. Karl Barth, wielki i surowy teolog, zaliczał futbol do "bezpańskich ziemskich duchów". Pastor głosił kazania przeciwko niedzielnym rozgrywkom piłkarskim, obyczajowi, który jego zdaniem podkopywał korzenie rodziny. Gdy w 1954 roku Niemcy zdobyły tytuł piłkarskiego mistrza świata, dostojnicy Kościoła milczeli w ekumenicznej zgodzie, bardzo rzadkiej w tamtych czasach. Christian Friedrich Delius, pisarz i syn pastora, opisał, jak będąc dzieckiem z wypiekami na twarzy siedział pewnej lipcowej niedzieli przed odbiornikiem radiowym w pokoju służbowym swego ojca i słuchał relacji meczu znanego dziennikarza sportowego, Herberta Zimmermanna. Pamięta, że ukrzyżowany Chrystus, wiszący na ścianie, stracił nad nim swą władzę, gdy Zimmermann po popisie bramkarza Turka, wykrzyknął: "Toni, jesteś bogiem futbolu!". Tak wówczas przebiegała linia frontu: po jednej stronie piłka, po drugiej chrześcijański Bóg. Dzisiaj ojcowie kościoła są dumni z faktu, że kiedyś intensywnie kopali piłkę. (...) Karl Lehmann, moguncki kardynał i przewodniczący katolickiej Konferencji Biskupów, nosi publicznie szal z barwami klubu Mainz 05. O tytuł mistrza Niemiec walczą drużyny złożone z księży. Pod koniec tygodnia w Berlinie rozegrali mecz księża i imamowie, protestując w ten sposób przeciwko niechęci wobec cudzoziemców. Zawodowi piłkarze, którzy publicznie przyznają się do swojej wiary, uchodzą za najlepszych misjonarzy w sprawach religii. I nie muszą się ten temat specjalnie rozwodzić. Wystarczy, by dali do zrozumienia, że mają lepszą kondycję, od kiedy się nawrócili.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.