Polscy emigranci zmagają się z adaptacją do miejscowych warunków, nieraz szukają wsparcia czy dobrego słowa duszpasterzy i umocnienia w wierze - w Gazecie Wyborczej pisze z Dublina dominikanin Marcin Lisak.
Z jednej strony są witani przez Irlandczyków jako bratnie dusze, podobne w charakterze i w historycznym doświadczeniu. Często jednak gospodarze traktują ich jako przydatną, tanią siłę roboczą. Wśród przybyszów z Polski wyraźnie widać dwie duże grupy. Pierwsza z nich to robotnicy, pracownicy fizyczni w średnim wieku bądź całkiem młodzi, bez specjalnego wykształcenia. To oni najczęściej budują nowy Dublin czy przewożą ciężarówkami ładunki po całej wyspie. Druga grupa to ludzie po studiach, dobrze wykształceni, którzy przyjeżdżają z nadzieją znalezienia ambitnej pracy. Niewielu z nich się to udaje. Starsi mają kłopoty ze względu na słabą znajomość angielskiego. Kiedy nie udaje im się znaleźć pracy, popadają we frustrację. Na tym tle pojawiają się problemy z alkoholem (w czym akurat Irlandczycy są negatywnym przykładem), niska samoocena, brak akceptacji siebie, myśli samobójcze. Nie każdy jest w stanie przyznać się przed sobą i przed rodziną, że nie sprostał oczekiwaniom i powinien wracać do Polski. Ilość takich przypadków wzrasta, im gorsze przygotowanie do wyjazdu. Niechlubną rolę odgrywają w tym przypadku polskie media, które czasami ukazują zbyt różowy, bajkowy, jednostronny obraz życia na emigracji w Irlandii. Z kolei młodzi wykształceni ludzie z trudem znoszą pracę znacznie poniżej kwalifikacji czy wykształcenia. Nie każdy jest inżynierem, geodetą, informatykiem czy architektem, a takim najłatwiej znaleźć pracę w zawodzie. Absolwenci uczelni muzycznych, pedagodzy czy ekonomiści muszą zaczynać karierę zawodową od sprzątania, mycia naczyń, obsługi baru, opieki nad dziećmi czy nawet pracy na budowie. Po pewnym czasie odczuwają wypalenie czy frustrację. Wtedy przychodzą skarżyć się przed duszpasterzem na swój los. Jednak większość decyduje się zostać. Billboardy zachęcające do powrotu do Wrocławia, który obiecuje zapewnić pracę, budzą na twarzach polskich dublińczyków uśmiech politowania. Bilans jest prosty: tam może dadzą dwa tysiące złotych, tutaj dają też dwa tysiące, ale euro Samotność w tłumie Problemy z pracą wydają się egzystencjalnie najbardziej poważne, niekiedy jednak łączą się z doświadczeniem jeszcze silniejszym - osamotnieniem.
Seria takich rakiet ma mieć moc uderzeniow zblliżoną do pocisków jądrowych.
Przewodniczący partii Razem Adrian Zandberg o dodatkowej handlowej niedzieli w grudniu.
Załoga chińskiego statku Yi Peng 3 podejrzana jest o celowe przecięcie kabli telekomunikacyjnych.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.