Polscy emigranci zmagają się z adaptacją do miejscowych warunków, nieraz szukają wsparcia czy dobrego słowa duszpasterzy i umocnienia w wierze - w Gazecie Wyborczej pisze z Dublina dominikanin Marcin Lisak.
Wyznawanie wiary w historycznie katolickiej Irlandii nie jest obecnie łatwe, zwłaszcza w Dublinie. To zatłoczone, wielokulturowe miasto biznesu i wielki plac budowy. Na modlitwę, a co dopiero obecność na mszy wielu pracującym brakuje czasu. Miejscowi raczej nie wspierają religijnych zachowań, gdyż sami w przeważającej mierze utracili kontakt z Kościołem. Polacy nieraz muszą bronić swej wiary i zaufania do katolicyzmu, zwłaszcza kiedy od średniego pokolenia Irlandczyków słyszą pełne żalu, rozgoryczenia czy potępienia słowa o karygodnych nadużyciach irlandzkich duchownych i przemożnym dawniej wpływie Kościoła na politykę i prawodawstwo. Młode pokolenie dodaje do tego wizerunku swój chłód i obojętność wobec słabo znanego im Kościoła. W takiej sytuacji potrzeba wiele determinacji i gotowości do niełatwego świadectwa swojej religijnej przynależności. Jednak frekwencja na mszach dla Polaków, jeśli ją porównać z przypuszczalną liczbą emigrantów znad Wisły w Dublinie, jest dość mała. Może tu mieszkać około 100 tys. Polaków. Tym czasem nie wydaje mi się, żeby liczba uczestników polskich nabożeństw w dwóch kościołach przekraczała 3-4 tys. w niedzielę. Część Polaków chodzi pewnie do irlandzkich parafii, ale raczej nie jest ich wielu. Czy oznacza to, że polska pobożność rozbija się o irlandzkie klify? Może to typowy proces w przypadku rozwiniętej i bogatej społeczności. Wiara przestaje być elementem tożsamości narodowej czy tradycji rodzinnej, a jej podtrzymywanie wynikiem presji społecznej. Staje się raczej konkretną i wymagającą codzienną decyzją. Wyraźnie widać, że ci, którzy przychodzą do kościoła, dokonują świadomego wyboru. Biorą odpowiedzialność za liturgię, oprawę muzyczną, organizowanie spotkań. To właśnie z inicjatywy Polaków modliliśmy się w dominikańskim kościele z Irlandczykami i Słowakami w rocznicę śmierci Jana Pawła II czy w wigilię Zesłania Ducha Świętego. Uczestnicy naszych dominikańskich mszy w języku polskim są też żywym przykładem przekroczenia klerykalizacji kościelnego życia, dość silnie obejmującej Kościół w Polsce. Wierni sami zbierają tacę, przekazują sobie koszyk z rąk do rąk, pomagają kapłanom w rozdawaniu komunii świętej, przez co możliwe jest jej udzielanie wszystkim pod dwiema postaciami, zamykają kościół czy prowadzą rozważania Drogi Krzyżowej w Wielkim Poście. Okazuje się, że kapłan może skoncentrować się wtedy na swoich zadaniach. Nie musi wszystkiego kontrolować ani wykonywać w kościele. Ta obserwacja wskazuje, że Polacy szybko się uczą, dostosowują do nowych warunków i potrafią aktywnie w nich funkcjonować. Spotkani przez ze mnie Irlandczycy chwalą ich za pracowitość, punktualność i sumienność w pracy. To ciekawe, że chyba nie jest łatwo podobne cechy zobaczyć nad Wisłą.
Na prezent dla pary młodej goście chcą przeznaczyć najczęściej między 401 a 750 zł.
To opinia często powtarzana przed mającymi się dziś odbyć rozmowami pokojowymi.
„Przedwczesne” jest obecnie rozważanie ewentualnej podróży papieża Leona XIV na Ukrainę
Ponad 200 operacji prenatalnych rozszczepu kręgosłupa wykonano w bytomskiej klinice.