Trwający 24 dni strajk głodowy białoruskich zielonoświątkowców zakończył się sukcesem, ponieważ władze obiecały, że Najwyższy Sąd Gospodarczy rozpatrzy protest przeciwko odebraniu wspólnocie jej świątyni w Mińsku - podała Gazeta Wyborcza.
- Daliśmy przykład tego, jak należy u nas walczyć o wolność i sprawiedliwość - powiedział filozof Władimir Mackiewicz, uczestnik głodówki. Wynosić się z kościoła, który sporym nakładem własnej pracy i funduszy zielonoświątkowcy urządzili w porzuconej oborze na peryferiach stolicy, kazały władze Mińska. Te same, które kilka lat wcześniej przydzieliły wspólnocie budynek i wydały zezwolenie na jego adaptację. W sierpniu zmieniły jednak zdanie i orzekły, że obora może być tylko oborą, a modlić się w niej nie wolno. Wierni próbowali się odwołać do sądu, ale ich protest nie nie został przyjęty do rozpatrzenia. Na początku października grupa około 90 zielonoświątkowców, zamknąwszy się w świątyni, rozpoczęła głodówkę. W ostatnich dniach stan kilkunastu protestujących stał się na tyle ciężki, że niezbędna okazała się interwencja lekarzy, kilka osób przewieziono do szpitali. Zastąpili ich inni wierni. I w końcu Aleksander Łukaszenko ustąpił. W ubiegłym tygodniu kierownik Głównego Działu Ideologicznego Administracji Prezydenta Oleg Praleskouski przyjął pastora Wiaczesława Gonczarenkę. Poinformował duchownego, że Łukaszenko jest zaniepokojony stanem głodujących. Poradził mu też, by wspólnota złożyła w sądzie protest przeciw odebraniu jej świątyni. Gdy okazało się, że sąd tym razem przyjął protest i rozpatrzy go, wierni w sobotę przerwali głodówkę, choć pozostaną w kościele. - Nasza świątynia to wysepka wolności. Nasz protest to mały krok w kierunku jednoczenia społeczeństwa obywatelskiego - mówił po zakończeniu głodówki Mackiewicz.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.