Nuncjusz Apostolski w Polsce, arcybiskup Józef Kowalczyk w wywiadzie dla KAI
przyznaje, że abp Stanisław Wielgus zataił przed Ojcem Świętym fakt swej
współpracy ze służbą bezpieczeństwa PRL. Nuncjusz szczegółowo wyjaśnia
procedury towarzyszące wyborowi biskupów. Przyznaje też, że w przyszłości
istniejące akta, dotyczące kandydatów do posługi biskupiej powinny być badane.
KAI: Jeśli chodzi o abp. Stanisława Wielgusa, czy wszystkie te procedury zostały spełnione?
- Tak, oczywiście. Został on zaproponowany przez wiele osób. Od dawna był rekomendowany przez KUL i przez środowisko naukowe z różnych uczelni.
KAI: Informacje o ewentualnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa ze służbą bezpieczeństwa PRL pojawiły się już wczesną jesienią. Kiedy dotarły one do Księdza Arcybiskupa? Jak Nuncjatura postępuje w sytuacji, kiedy uzyska takie informacje?
- Jest obowiązana przekazać je Stolicy Apostolskiej. Jest to na tyle poważna sprawa, że nic nie może być tu ukrywane. Nic, co jest zgodne z prawdą. Proszę jednak zrozumieć, że bazujemy na informacjach wiarygodnych, a nie na plotkach.
KAI: Ze źródeł polskiego Episkopatu mieliśmy wiadomość, że do Watykanu jesienią dotarła informacja, że bp Wielgus przez 20 lat współpracował z SB i ma status "TW". Czy tak rzeczywiście było? Czy Stolica Apostolska zwróciła się do bp. Wielgusa z prośbą o wyjaśnienia? Co konkretnie zostało zrobione?
- Ani KUL, gdzie ks. Wielgus przez dziesięć lat był rektorem, ani diecezja płocka, gdzie pasterzował przez kolejne siedem lat, nie przesłały nam żadnej informacji, choćby śladowej o takich ewentualnych podejrzeniach. Od strony ludzi, którzy z nim bardzo blisko przez lata współpracowali, nie było żadnych takich sugestii.
Kiedy natomiast pojawiły się te sygnały w prasie, to dyskretnie zwróciliśmy się do Lublina, bo stamtąd ks. Wielgus się wywodził, z pytaniem o istnienie jakichś akt na jego temat. Opowiedziano nam, że żadnych dokumentów nie ma.
Nie poprzestałem na tym. Wezwałem bp. Wielgusa i zapytałem go bezpośrednio jak ta sprawa u niego wygląda. On napisał szczegółowe wyjaśnienie, które natychmiast zostało przekazane Stolicy Apostolskiej.
Bp Wielgus napisał o swoim wyjeździe do Niemiec, przedstawił całą procedurę jak uzyskał paszport, itp. Jednak ani jednym słowem nie wspomniał o fakcie podpisania współpracy.
Wszystkie te zeznania były składane pod przysięgą. Trudno więc było je podważać. W Kościele przy tego typu procedurach wychodzi się z założenia, że biskup zeznający pod przysięgą nie może wprowadzić nikogo w błąd. Natomiast my nie możemy podważać wiarygodności tego, co mówi nam biskup pod przysięgą. Tak więc Stolica Apostolska była poinformowana o tym wszystkim, co bp Wielgus powiedział o swojej pracy i swoich kontaktach z SB. Z przekazanej przez Księdza Biskupa wiedzy nie wynikała żadna współpraca.