Bractwo Muzułmańskie - zabito 70 osób. MSW - nie używano ostrej amunicji.
Co najmniej 70 osób zginęło w sobotę rano w Kairze podczas ataku sił bezpieczeństwa na zwolenników obalonego prezydenta Egiptu Mohammeda Mursiego - poinformowało Bractwo Muzułmańskie, z którego wywodzi się Mursi. MSW twierdzi, że policja nie użyła ostrej amunicji.
Według Bractwa 175 osób zostało rannych. Do tej pory doniesień o 70 ofiarach śmiertelnych nie potwierdziły niezależne źródła.
Dochodzą sprzeczne informacje co do bilansu ofiar i okoliczności zajść. Według telewizji Al-Dżazira, na którą powołuje się agencja Reutera, w sobotę rano w Kairze zginęło 120 osób, a 4 500 zostało rannych.
Państwowa agencja MENA podała, powołując się na ministerstwo zdrowia, że 20 osób zginęło, a 177 zostało rannych w starciach między stronnikami Mursiego a siłami porządkowymi. Wcześniej jednak MENA informowała, powołując się na anonimowe źródło w siłach bezpieczeństwa, że do rozpędzenia zgromadzenia zastosowano gaz łzawiący. Według tego źródła policja nie użyła ostrej broni.
Rzecznik Bractwa Muzułmańskiego Gehad el-Haddad twierdzi, że siły bezpieczeństwa dokonały ataku o świcie, jeszcze przed porannymi modlitwami zwolenników Mursiego, którzy czuwali przez całą noc w pobliżu meczetu Rabaa al-Adawija w Kairze. Przed świątynią organizowany jest największy siedzący protest islamistów; w niektóre wieczory gromadził on nawet 10 tys. ludzi.
Według Haddada ok. 3 nad ranem policja zaczęła rozpędzać tłum gazem łzawiącym, a później przy pomocy sił specjalnych - strzelała do ludzi z ostrej amunicji. Snajperzy strzelali z dachów budynków. "Nie strzelają, żeby zranić, strzelają, żeby zabić" - podkreślił rzecznik Bractwa, zastrzegając że liczba ofiar może okazać się wyższa.Tymczasem egipskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zaprzeczyło jakoby siły bezpieczeństwa użyły ostrej amunicji przeciwko zwolennikom Mursiego. O podsycanie przemocy resort oskarżył islamistów.
"Bractwo Muzułmańskie nie chciało, aby dzień przebiegał w sposób pokojowy i zepsuło go w kilku regionach kraju, w tym głównie w Kairze i Aleksandrii" - oświadczył rzecznik resortu Hani Abdellatif, odnosząc się do piątkowych manifestacji. Zapewnił, że policja zastosowała wobec manifestantów "jedynie gaz łzawiący".
Głębokie zaniepokojenie wzrostem przemocy w Egipcie wyraziła w sobotę szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton i minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii William Hague. Pani Ashton wezwała "wszystkie strony konfliktu do zaprzestania przemocy i poszanowania zasad pokojowych demonstracji". Hague apelował do władz Egiptu o "respektowanie prawa do pokojowych protestów, a także o powstrzymanie użycia siły wobec demonstrantów, w tym stosowania ostrej broni".
W piątek doszło do starć zwolenników i przeciwników Mursiego w Kairze i Aleksandrii. Starcia w Aleksandrii, w których zginęło co najmniej 9 Egipcjan, a 19 zostało rannych, wybuchły podczas masowych demonstracji zwołanych przez nowego dowódcę sił zbrojnych gen. Abd el-Fataha Saida es-Sisiego.
Sisi, który jest również ministrem obrony, zaapelował do Egipcjan, by masowo wyszli na ulice i wyrazili poparcie dla prowadzonej przez wojsko oraz policję kampanii, dając mu w ten sposób "mandat do położenia kresu przemocy i terroryzmowi".
Demonstracje spotkały się z kontrdemonstracjami ze strony zwolenników Mursiego. Odpowiedzieli oni na apel islamistycznego Bractwa Muzułmańskiego.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"