Zgodnie z wieloletnią tradycją na rynku w Jedlińsku koło Radomia odbyło się "ścięcie śmierci".
Jest to jedyny tego typu obrzęd ludowy w Polsce, wywodzący się z 1778 r. Odbywa się corocznie w ostatni wtorek karnawału, w tak zwane kusaki. Jak głosi legenda, w zapustny wtorek, dawno temu, ludność miasteczka została poruszona wiadomością przyniesioną przez kościelnego, Kantego. Twierdził on, że śmierć się upiła i zgubiła kosę na okolicznych łąkach, jest więc niegroźna. Mieszkańcy Jedlińska ruszyli, by pojmać śmierć. Doprowadzili ją przez sąd, który wydał wyrok - śmierć będzie ścięta. Po pogrzebie odbyła się zabawa. "Jest to koniec karnawału i cały Jedlińsk się bawi" - opowiada Halina Głuch z miejscowego domu kultury. Wójt miasteczka Wojciech Walczak dodaje, że kusaki stały się ważnym, nie tylko lokalnym, wydarzeniem kulturowym Jedlińska. Regionalista dr Stefan Rosiński stwierdza, że "jedlińskie kusaki to wiedza o przeszłości oraz zakorzenienie w tradycji, gwarancja tożsamości, zwierciadło regionu". Najwcześniejszy opis zwyczaju ścinania śmierci odnotował ks. Jan Kloczkowski w 1860 r. Jego imię nosi Muzeum Ziemi Jedlińskiej. Ks. Kloczkowski żył w XIX wieku, był proboszczem parafii w Jedlińsku oraz historykiem-amatorem. Założył i prowadził kronikę parafialną, będącą bogatym źródłem informacji na temat ówczesnego Jedlińska, napisał także scenariusz do obchodzonego do dziś w Jedlińsku obrzędu ludowego "Ścięcie śmierci".
Witało ich jako wyzwolicieli ok. 7 tys. skrajnie wyczerpanych więźniów.
Trump powiedział w sobotę, że "powinniśmy po prostu oczyścić" palestyńską enklawę.