Włoska lewica oskarża katolickich biskupów o mieszanie się do polityki. Wielką burzę wywołał list hierarchów, w którym zalecili posłom głosowanie przeciw ustawie uznającej związki homoseksualne - podaje Dziennik.
W obronie ostro krytykowanego Kościoła stanęła prawica, która twierdzi, że duchowni mają prawo do zabierania głosu w sprawach społecznych. "Nie jesteśmy krajem islamskim" - gniewnie oświadczył w czwartek socjalista Giuliano Amato, minister spraw wewnętrznych. I oskarżył biskupów, że mieszają się do polityki niczym imamowie w krajach muzułmańskich. Opinię Amato poparł Piero Fassino, lider największej lewicowej partii w parlamencie (Demokraci Lewicy), oraz grupa intelektualistów, m.in. literacki noblista Dario Fo oraz pisarz Umberto Eco. Histeryczną reakcję lewicy wywołała ogłoszona w środę, długo oczekiwana nota biskupów dotycząca kontrowersyjnej ustawy o związkach partnerskich (w skrócie DICO), którą forsuje w parlamencie gabinet Romana Prodiego. Hierarchowie krytykują DICO, bo obejmuje prawami zarezerwowanymi dotąd dla małżeństw - m.in. prawem dziedziczenia po partnerze czy odwiedzania go w szpitalu - nie tylko ok. 500 tys. par żyjących w związkach nieformalnych, ale także gejów i lesbijki. "W ten sposób włoska lewica chce nadrobić zaległości wobec innych krajów Unii Europejskiej, gdzie takie prawo już obowiązuje" - tłumaczy Dziennikowi zapał lewicowego rządu Alberto Mingardi z Instytutu Brunona Leoniego w Turynie. Ta próba "dogonienia" Hiszpanii czy Holandii wzbudza sprzeciw włoskiego Kościoła, który widzi w ustawie zagrożenie dla tradycyjnej rodziny. W nocie biskupi napisali, że w zbliżającym się głosowaniu w parlamencie katoliccy posłowie "mają moralny obowiązek jasno i wyraźnie wyrazić swój sprzeciw wobec jakiegokolwiek prawa uznającego związki homoseksualne".
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.