Lubelski Sąd Okręgowy, który zajmuje się sprawą autolustracji abp. Wielgusa, przez trzy miesiące nie mógł wyznaczyć terminu sprawy, bo ciągle czekał na dokumenty z IPN - przypomniała Rzeczpospolita.
Sędziowie wysłali nawet pismo ponaglające instytut do przesłania teczek. O sprawie pisała Rzeczpospolita. Okazało się jednak, że IPN jest niewinny. "IPN 25 maja 2007 r. przekazał do Sądu Okręgowego w Warszawie wszystkie dokumenty dotyczące osoby abp. Stanisława Wielgusa, którymi dysponuje. W 32 załącznikach znalazły się zarówno materiały archiwalne, jak i uwierzytelnione kopie" - napisał do Rz Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN. Podobne wyjaśnienie IPN przesłał do lubelskiego sądu, a ten rozpoczął poszukiwania teczek. Z informacji Rz wynika, że warszawski sąd jeszcze w poniedziałek do południa twierdził, że akt nie ma. Trafiono na ich ślad dopiero w księgach korespondencyjnych. Maciej Gieros z referatu prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie potwierdza, że akta znalazły się w kasie pancernej VIII Wydziału Karnego, dokąd trafił najpierw proces arcybiskupa. - W poniedziałek przesłaliśmy teczki IPN priorytetem do Lublina. W lipcu doszło do przeoczenia - tłumaczy. Mecenas Marek Małecki, pełnomocnik arcybiskupa, uważa jednak, że to konsekwencja opieszałości w przekazywaniu akt sądom lustracyjnemu i okręgowemu. - Byłem pełen podziwu dla sprawności IPN w sprawach osób z kręgów władzy, kiedy akta odnajdywano i przekazywano w ciągu jednej doby - mówi Małecki. Sam abp Wielgus jeszcze niedawno się wahał, czy kontynuować proces.
Zaapelował też, aby pozostali wierni tradycji polskiego oręża.
"Śmiało można powiedzieć, że pielgrzymujemy. My przedstawiciele władz państwowych (...)".
W kraju w siłę rosną inne, zwaśnione z nimi grupy ekstremistów.
"Nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu"
Tylko czerwcu i lipcu strażacy z tego powodu interweniowali ponad 800 razy.