"Kościół nigdy nie twierdził, że małżeński akt, w czasie którego nie dochodzi do poczęcia, jest grzechem. Jan Paweł II w swoim nauczaniu wyraźnie mówi, że współżycie małżonków ma podwójny cel: jest wyrazem ich miłości oraz źródłem płodności" - mówi w wywiadzie dla Dziennika jezuita o. Józef Augustyn SJ, redaktor naczelny kwartalnika Życie duchowe.
- Księża studiują teologię moralną, mogą i powinni otwarcie mówić o zasadach moralnych, ale zawsze w kontekście głoszenia królestwa niebieskiego. Szóste przykazanie traci sens, kiedy brakuje pierwszego: "Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Jednak o szczegółach współżycia łatwiej rozmawiać z lekarzem czy psychologiem współpracującym z duszpasterzem. Dobry psychoterapeuta ma więcej wiedzy i praktyki, aby oddzielić problem od grzechu. Pewne "słabości” w sferze seksualnej mają nie tylko podłoże moralne, ale także emocjonalne i psychiczne. To musi być uwzględnione w ocenie moralnej. Natomiast spowiedź nie jest dobrym miejscem rozwiązywania szczegółowych problemów seksualnych. Duża część duszpasterstwa szóstego przykazania powinna być przeniesiona z konfesjonału do kompetentnie prowadzonego poradnictwa przyparafialnego. Małżonkowie mający problemy w pożyciu seksualnym mogą uzyskać stosowną pomoc w kontakcie z lekarzem czy psychologiem szanującym katolicką moralność. - A nie jest przypadkiem tak, że Kościół za mało mówi o ludzkiej seksualności? Nigdy nie słyszałem kazania na ten temat. - To prawda, że brakuje należytego pouczania wiernych w tej sferze. Jednak - w moim odczuciu - kazania nie są dobrym miejscem tłumaczenia etyki seksualnej. Są to zbyt intymne sprawy, by mówić o nich do wszystkich na niedzielnej sumie. Ludzi starszych czy dzieci te sprawy nie interesują. Nauka etyki seksualnej powinna odbywać się na katechezie, ale niekoniecznie muszą jej uczyć księża. A krótkie pouczenia przed zawarciem związku małżeńskiego to zbyt mało. - Są księża, którzy każde zachowanie związane z seksualnością będące odstępstwem od zasad Kościoła oceniają jako ciężki grzech. Czy to właściwa praktyka? - Dopatrywanie się grzechu ciężkiego w każdym naruszeniu szóstego przykazania jest nadużyciem. Kapłan pomagający rozeznać wiernemu stan jego sumienia, musi przeprowadzać rozróżnienie między "obiektywnymi” zasadami moralnymi a "subiektywną” odpowiedzialnością moralną. O popełnieniu grzechu ciężkiego decydują trzy czynniki: ciężka materia grzechu, pełna świadomość i pełna dobrowolność czynu. Także przy ciężkiej materii, gdy brakuje pełnej dobrowolności lub pełnej świadomość, subiektywna odpowiedzialność moralna jest ograniczona. Kościół za przykładem Chrystusa traktuje grzesznika ze współczuciem i nie obciąża go grzechami ciężkimi tam, gdzie ujawnia się tylko jego słabość. Mechaniczne przypisywanie komuś w konfesjonale grzechu ciężkiego w sferze seksualnej wynika niekiedy z lękliwego sumienia spowiedników. - Kościół zabrania także aktów homoseksualnych, ale podkreśla, że należy szanować osoby o takich skłonnościach. Tymczasem homoseksualiści mówią, że to hipokryzja, bo akt homoseksualny jest tym, co wyznacza ich tożsamość. Co by im ojciec odpowiedział? - Aktywne obecnie środowiska homoseksualne usiłują - wbrew ratio recta, czyli zdrowemu rozsądkowi - redefiniować całą rzeczywistość ludzkiej miłości i wzajemnych odniesień kobiety i mężczyzny. Każdy człowiek, niezależnie od własnych subiektywnych odczuć i potrzeb, staje przed pytaniem o obiektywne normy wpisane w jego naturę. Zorganizowane środowiska homoseksualne odrzucają obowiązującą od wieków definicję męskości, kobiecości, miłości, małżeństwa, wychowania dzieci itp. Próbują zdefiniować od nowa niemal wszystko. W imię jakiej wielkiej idei to robią? - Konflikt między katolikami a homoseksualistami jest nieuchronny? - To raczej konflikt między katolikami a aktywistami homoseksualnymi. Wielu homoseksualistów nie identyfikuje się z tym środowiskiem. Kardynał Joseph Ratzinger w dokumencie Kongregacji Nauki Wiary z 2003 r. skierowanym przede wszystkim do polityków, krytykując żądania legalizacji związków homoseksualnych, odwołuje się najpierw do racji rozumowych, a dopiero potem do Biblii czy tradycji Kościoła. Najprostsza analiza biologii seksualności mężczyzny i kobiety wskazuje na jej przeznaczenie. Chrześcijanin akceptuje wszystkich ludzi w ich odmienności i różnorodności, także tej naznaczonej słabością, ale nie godzi się na grzech. - Paweł VI w encyklice "Humanae vitae” mówi, że przestrzeganie zasad katolickiej etyki seksualnej wymaga czasem wręcz heroizmu. Czy dla współczesnego człowieka nie jest ona po prostu zbyt trudna? - Heroizmu wymagają tylko niektóre ludzkie sytuacje. Kościół jednak w swojej etyce seksualnej proponuje coś normalnego i naturalnego, choć niewątpliwie wymagającego. Stopień trudności zależy od tego, z jakim natężeniem na co dzień ćwiczymy się w życiu chrześcijańskim, czyli od „cnoty” rozumianej w szerokim sensie. Kiedy śledzimy światową literaturę na przestrzeni wieków, dostrzegamy, że w sferze etyki seksualnej człowiek zawsze miał takie same problemy. - Dlaczego w takim razie aż 70 procent młodzieży odrzuca etykę seksualną Kościoła?
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.