Nie chciał rządzić: jako kapelan warszawskiego KIK-u mediował między nami a hierarchią. Portret biskupa Bronisława Dembowskiego, który 2 października kończy 80 lat zamieściła Gazeta Wyborcza.
Ot, choćby jego zamiłowanie do ekumenizmu. Nietypowa to w Polsce predylekcja. Papież Jan Paweł II mówił, że to priorytet duszpasterski, więc nikt nie śmie powiedzieć, że to zachodnie dziwactwo, ale praktyka bywa raczej mizerna. A Bronek przez bite 35 lat sprawował urząd rektora kościoła św. Marcina na ul. Piwnej w Warszawie, który to ośrodek jest w tej mało polskiej specjalności niezwykły. Tam odbyło się pierwsze w Polsce oficjalne nabożeństwo ekumeniczne. Z czasem owe modlitwy zaczęły wyglądać tak, że jest msza święta niby to normalna, ale kazanie wygłasza duchowny innego wyznania. A przecież - czynił zarzut szefowi polskiej ekumenii biskupowi Alfonsowi Nossolowi kardynał Joseph Ratzinger - kazanie to integralna część mszy. Nossol obronił wtedy ośrodek na Piwnej chytrym argumentem, że pozwolił na to prymas Wyszyński, a przecież jego nikt o nowinkarstwo posądzić nie może - ale ile przedtem musiał rektor Dembowski nasłuchać się od rodzimych Ratzingerów, to domyślić się nietrudno. Ekumenizm to też współczucie. Wygadywanie na oportunizm Cerkwi rosyjskiej jest u nas tak powszechne, że wzruszyło mnie powiedzenie Bronka w jednym z wywiadów, że "episkopat katolicki w Polsce nie przyniósł strat tak straszliwych jak episkopat prawosławny w Rosji, gdzie w ciągu 20 lat około 600 biskupów straciło życie. (...) Dlatego ja się nie dziwię, że patriarchat moskiewski chwalił Stalina. Gdyby tego nie robił, toby nie przeżył i nic by nie mógł robić". Ksiądz Dembowski był też jednym z pionierów w importowaniu innej nowości. Przywiózł z USA i rozwinął nad Wisłą ruch charyzmatyczny - Odnowę w Duchu Świętym. Ten katolicki odpowiednik protestanckich zielonoświątkowców charakteryzujący się religijnością niezwykle emocjonalną i skłonnością do duchowych dziwactw ("charyzmanii") pod nadzorem Bronka zachowuje umiar. Mówiąc o ruchach katolików świeckich, powinienem jednak przede wszystkim zaznaczyć, że ksiądz Dembowski odegrał ogromną rolę jako kapelan Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Był nim prawie tak długo jak rektorem na Piwnej. Rola społeczna tego KIK-u jest ogromna. W "Oazie na Kopernika", jak nazwał warszawski Klub Andrzej Friszke, kształciło się coś, co nazywa się sloganowo katolicyzmem otwartym. Nie tylko tam, także obok, w "Więzi", w krakowskim "Tygodniku Powszechnym" i w "Znaku" - ale i w KIK-u była kuźnia kadr tego nurtu. Otóż w tej kuźni kowalem był także nasz Bronek. Tyle że młot miał inny. Przede wszystkim nigdy nie wychodził z roli kapelana, nie chciał rządzić, władzę pozostawiał demokratycznie wybranym świeckim. On był tylko (aż!) dusz pasterzem. Wszelako dusza szczególnie do Kościoła należy, do jego struktur, do jego sakralnej władzy. Z tej przynależności brał się problem, ile się otwierać, by katolikiem porządnym zostać, by owej władzy słuchać. Nasze stosunki z wielkim prymasem Wyszyńskim różnie się układały: kłóciliśmy się o ortodoksję, o ortografię nawet: Maryja czy najzwyczajniej Maria... Tu rola naszego kapelana była zupełnie szczególna. Stanisława Grabska tłumaczyła mi kiedyś: wobec nas broni hierarchii, wobec hierarchii - nas. Ma wręcz w swej naturze coś, co zanim biskupem został, czyniło go "pontifeksem", czyli budowniczym mostów. On łączył, jednał. Nie tylko chrześcijan pobożnie pokłóconych, także samych katolików. No i jednał Kościół rzymskokatolicki z tymi, co się w nim zmieścić nie mogą.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.