W Libanie ostatnie dni przyniosły szereg spotkań różnych opcji i wyznań, by znaleźć pokojowe rozwiązanie kryzysu politycznego. Patriarcha Maronitów kard. Nasrallah Pierre Sfeir zaapelował ponownie o odblokowanie centrum Bejrutu, aby stworzyć szanse na dialog opozycji z parlamentarną większością.
W Libanie ostatnie dni przyniosły szereg spotkań różnych opcji i wyznań, by znaleźć pokojowe rozwiązanie kryzysu politycznego. Patriarcha Maronitów kard. Nasrallah Pierre Sfeir zaapelował ponownie o odblokowanie centrum Bejrutu, aby stworzyć szanse na dialog opozycji z parlamentarną większością. Hezbollah jak i gen Aoun nie zgadzają się na to uważając, że nie widać jeszcze rozwiązań na tyle pozytywnych, żeby likwidować miasteczko opozycyjne w centrum miasta. Patriarcha nalegał też, by w kwestii wyborów prezydenckich uszanować konstytucję i demokrację. Na spotkaniu poruszono również kwestie gospodarcze: bezrobocia oraz masowej emigracji młodzieży z Libanu. 3 października wieczorem miał miejsce wielki marsz pokoju zorganizowany przez Libańczyków przeciwnych przemocy. Upamiętnił on ofiary ostatniego zamachu bombowego w jednej z dzielnic Bejrutu 19 września. W tymże zamachu zginął także poseł libański, znany z działalności antysyryjskiej, Antoine Ghanem. Marsz ten zgromadził kilka tysięcy osób, które ubrane na biało w ciszy przeszły do centrum miasta. Ich przesłanie, to stop śmierci, czas na życie i pokój: nie zgadzamy się umierać bezsensownie w imię chorej polityki, która do niczego nie prowadzi. W marszu uczestniczyły tez i rodziny poszkodowanych, z którymi później spotkał się premier Siniora. Obserwatorzy z zewnątrz uważają, że dopóki rządzący nie zechcą choć trochę ustąpić ze swoich roszczeń i nie spróbują osiągnąć konsensusu będzie bardzo trudno spotkać się 23 października na wyborach prezydenckich. Jest to data, która mogłaby by być przełomowa. W powszechnym przekonaniu, jeżeli tak będzie, to zdarzy się cud. Jeśli nie – to będzie to oznaczało po raz kolejny destabilizację tego niewielkiego kraju, jednego z najbardziej poszkodowanych w ostatnich latach, który nie potrafi jak dotąd znaleźć rozwiązania na miarę przywrócenia nadziei, że życie w nim ma sens. Na skomplikowaną sytuację polityczną w Libanie nałożyła się również szeroka fala pożarów. Z danych obrony cywilnej wynika, że 1 października odnotowano 118 ognisk, dzień później 85. W efekcie spłonęło przynajmniej 100 hektarów lasów. Klęska dotknęła okolice starożytnego miasta Deir al-Qamar, na południe od Bejrutu, uznawanego za światowe dziedzictwo ludzkości. Źródła libańskie mówią o celowym podpalaniu, choć badania ściółki leśnej trwają nadal i ostatecznej ekspertyzy jeszcze nie wydano. Mieszkańcy rozżaleni są także na mizerną pomoc w gaszeniu: dopiero przylot ekip obrony cywilnej z Jordanii i z Włoch pomógł opanować żywioł. Mówi się o stratach w milionach dolarów. Spalone lasy były uznawane za jedne z najpiękniejszych, zielonych terenów Libanu.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.