Postać władyki Teodora Romży, administratora apostolskiego greckokatolickiej diecezji mukaczewskiej (Ruś Zakarpacka) w 60. rocznice jego męczeńskiej śmierci przypomina serwis www.cerkiew.net.pl
Teodor Romża urodził się 14.04.1911 r. Pochodził z Huculszczyzny, z rodziny chłopskiej, żyjącej w skrajnej nędzy. Mógł się kształcić tylko dzięki otrzymywanym od dobroczyńców stypendiom. W latach 1930-1934 uczęszczał do rzymskiego Collegium Germanicum, a po jego ukończeniu studiował w Collegium Russicum (1934-1937). Święcenia kapłańskie przyjął w 1936 r. W wieku 28 lat został profesorem i ojcem duchownym w seminarium w Użhorodzie. Jego błyskawiczny awans był podyktowany zarówno wybitnymi zdolnościami, jak i kłopotami kadrowymi greckokatolickiej diecezji mukaczewskiej z siedzibą w Użhorodzie. Funkcjonowała ona wówczas w najbardziej zaniedbanej cywilizacyjnie prowincji państwa czechosłowackiego, w skomplikowanej sytuacji duszpastersko-narodowościowej. Starsi księża byli ukształtowani przez kulturę węgierską, a młodsi znajdowali się pod wpływem tradycji czeskiej i słowackiej. Diecezję, liczącą 461 tys. wiernych, zamieszkiwali Węgrzy, Słowacy, Ukraińcy. Jednoczyła ich bieda i fakt, że większość z nich utrzymywała się z pracy na roli. Wśród ludności prawosławnej mieszkającej na terenie diecezji, która w 1939 r. wraz z całą Rusią Zakarpacką została przyłączona do Węgier, panowały silne nastroje rusofilskie. Ks. Teodor Romża został mianowany biskupem pomocniczym diecezji mukaczewskiej, gdy miał 33 lata, dwa tygodnie przed wkroczeniem na Zakarpacie Armii Czerwonej. Po zakończeniu działań wojennych został administratorem apostolskim diecezji. W czasie wkraczania wojsk radzieckich zalecał wiernym zachowanie spokoju. Wobec takiej postawy biskupa, władze wojskowe zapewniały, że nie będą utrudniały działalności Kościołowi greckokatolickiemu. Biskup Romża został nawet zaproszony do udziału w uroczystości z okazji rewolucji październikowej, a rządzący mieli nadzieję, że będą mogli wykorzystać jego obecność propagandowo. Biskup przybył na obchody, a kiedy poproszono go o zabranie głosu, nie poparł nowego reżimu, ale podziękował Bogu za zakończenie wojny i prosił społeczeństwo o ofiarność przy usuwaniu zniszczeń wojennych. NKWD nie zamierzało jednak zmarnować takiej okazji. Sfałszowany tekst bp. Romży opublikowano w "Prawdzie". Z wielkim trudem biskupowi udało się przekazać za granicę protest i sprostowanie, co miało wielkie znaczenie, ponieważ i w Watykanie, i na Zachodzie opublikowaną wypowiedź uznano za autentyczną. Władze sowieckie ostro zareagowały, gdy bp Teodor odmówił podpisania apelu postulującego przyłączenie Zakarpacia do ZSRR i nie zgodził się na wydanie oświadczenia potępiającego terror, jaki panował w diecezji w okresie okupacji węgierskiej i niemieckiej, oraz potwierdzającego, że na podległym mu obszarze nie ma prześladowań religijnych. W prasie zaczęto go nazywać "faszystą" i "wrogiem ludu". 27 października 1947 r. na drodze między Cerciwcami a Iwanowcami, bryczka, którą bp Romża wracał w towarzystwie dwóch księży i dwóch kleryków z miejscowości Ławki, gdzie poprzedniego dnia konsekrował nową cerkiew, została staranowana przez ciężarówkę, wiozącą milicjantów i żołnierzy sowieckich. Biskup odniósł lekkie rany, więc zamachowcy próbowali zabić go, oraz jego towarzyszy, kolbami karabinów, metalowymi prętami i kijami. Pobitych duchownych, którzy jeszcze żyli, znaleźli przypadkowi przechodnie i odwieźli do szpitala w Mukaczewie. Biskup miał pękniętą czaszkę, wybite zęby i liczne obrażenia na całym ciele, ale wciąż żył. Następnego dnia opiekujące się rannymi siostry zakonne zastąpiły nieznane pielęgniarki. 1 listopada 1947 r. biskup zmarł, gdyż wstrzyknięto mu truciznę. Władze chciały mieć pewność, że biskup umrze i nie sprostuje oficjalnej wersji wypadku, według której na bryczkę biskupa najechał samochód banderowców.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.