Dwudziestu austriackich biskupów nie zostało dopuszczonych do Ściany Płaczu. Rabini, którzy zagrodzili im drogę, żądali, by zdjęli „obraźliwe dla Żydów" krzyże - podała Rzeczpospolita.
prof. Joshua Schwartz - pracownik Uniwersytetu Bar-Ilan pod Tel Awiwem Nie mam nic przeciwko temu, żeby austriaccy biskupi modlili się pod Ścianą Płaczu. Wprost przeciwnie! Uważam, że biskupi i księża z całego świata powinni tu przyjechać i modlić się razem z rabinami. Takie inicjatywy są bardzo korzystne dla pojednania pomiędzy żydami i katolikami. Myślę, że rabini – choć zapewne mieli swoje teologiczne powody – popełnili błąd. Przecież ci ludzie nie mieli złych zamiarów. Rozumiem, że można nie puścić pod Ścianę Płaczu kogoś, kto nosi symbol swastyki. Ale krzyż to zupełnie co innego! Często wyjeżdżam z młodzieżą do Europy, gdzie prowadzę specjalne warsztaty historyczne. Raz w Polsce zwiedzaliśmy kościół i miałem na głowie kipę. Nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy zrozumieli, że w ten sposób pobożny żyd okazuje swój szacunek.prof. Joshua Schwartz jest izraelskim specjalistą ds. dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Piotr Semka Ściana między chrześcijaństwem a judaizmem Zatrzymanie delegacji austriackich biskupów przy Ścianie Płaczu przez grupę ortodoksyjnych rabinów pokazuje, jak duża przepaść wciąż dzieli judaizm i chrześcijaństwo. Austriaccy biskupi mieli pewnie przed oczyma Jana Pawła II przed najświętszym miejscem Żydów w czasie jego wizyty w Ziemi Świętej w 2000 roku i chcieli udowodnić swój najgłębszy szacunek dla judaizmu. Ojciec Święty modlił się wówczas pod Ścianą z dużym krzyżem na piersiach papieskiej sutanny. Wtedy także służby specjalne Izraela zatrzymały fanatyka, który chciał nie dopuścić papieża do Ściany Płaczu. Stopień rygoryzmu ortodoksyjnych rabinów w dostępie chrześcijan do Ściany Płaczu bywał różny. W 1988 roku po raz pierwszy dotarłem w to miejsce i nie tylko bez przeszkód poruszałem się pod Ścianą Płaczu, ale za małą opłatą zostałem wprowadzony przez jednego z ortodoksów do synagogi przylegającej do Ściany, gdzie spędziłem długie chwile, obserwując Żydów zatopionych w lekturze świętych pism. Problem jednak nie dotyczy zwykłych turystów, ale biskupów, mnichów i zakonnic, dla których krzyż jest elementem duchownego stroju i oznaką ich tożsamości. To oni narażeni są na protesty ortodoksów, którzy sprawują nadzór nad najświętszym ze świętych miejsc Żydów. Takie incydenty jak ten z austriackimi biskupami przypominają nam, że znak krzyża jest wciąż odrzucany przez prawowiernych Żydów. Nie zmieniają tego wysiłki z obu stron, aby doprowadzić do pojednania. Tym bardziej że ortodoksi wobec dialogu z chrześcijanami zazwyczaj zachowują dystans. Chrześcijański szacunek dla starotestamentowej tradycji traktują raczej z niechęcią niż z uznaniem. I powinniśmy sobie z tego w końcu zdać sprawę. Inną kwestią jest, co władze izraelskie mogą zrobić, aby takich incydentów było jak najmniej. Nie należy jednak oczekiwać jakichś łatwych rozwiązań. Współżycie Państwa Izrael z ortodoksami jest skomplikowane i pełne chwiejnych kompromisów. A ochrona prawa chrześcijan do otwartego noszenia symbolu krzyża pod Ścianą Płaczu nie jest w tych relacjach priorytetem.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.