Episkopat skrytykował część zapisów Karty praw podstawowych, ale nie wszyscy duchowni się jej obawiają - napisała Rzeczpospolita.
Premier Tusk zapowiedział w Brukseli, że jeżeli się pojawią sprzyjające okoliczności, a sceptycy zostaną przekonani, można będzie wrócić do rozmowy o Karcie. – To bardzo dyplomatyczna wypowiedź. Uważam, że z przyczyn politycznych, a nie w wyniku merytorycznej dyskusji, nigdy do tego nie dojdzie – mówi ks. Kazimierz Sowa, szef kanału TVN Religia. Podobnego zdania jest jezuita ks. dr Bogusław Trzeciak. Dyrektor warszawskiego biura OCIPE (Katolickiego Biura Informacji i Inicjatyw Europejskich) jest zwolennikiem przyjęcia Karty. – Zapowiedź premiera byłaby zwrotem w dobrą stronę – uważa. Podkreśla jednak, że sceptyków nie uda się przekonać, bo zastrzeżenia do Karty są natury politycznej. – Oni nawet nie wiedzą, co jest w Karcie, ale głosują przeciw, bo są przeciw Brukseli, a nie zapisom Karty – mówi Trzeciak. Podobne opinie mają też niektórzy inni księża, ale nie chcą o tym mówić publicznie. Innego zdania jest ks. prof. Piotr Mazurkiewicz, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie: – Karta ma wiele bardzo dobrych artykułów, ale trzy – dotyczące prawa do życia, małżeństwa i klonowania – dyskwalifikują tekst w całości. W połowie listopada w sprawie Karty wypowiedział się episkopat. Biskupi mają wobec niektórych jej zapisów poważne zastrzeżenia. – Oddzielenie w art. 9 prawa do zawierania małżeństwa od prawa do posiadania rodziny to niebezpieczna furtka do promocji związków homoseksualnych – uważa ks. Rober Nęcek, rzecznik archidiecezji krakowskiej. – Podobne mogą być skutki art. 21, który zakazuje dyskryminacji ze względu na płeć i orientację seksualną. Trudno też zrozumieć, co znaczy „prawo do życia”. Czy chodzi o prawo do życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci? Nie ma też podanej definicji godności ludzkiej. Uznana jest za nienaruszalną, ale czy najwyższą? Kolejne zastrzeżenie dotyczy tego, że dokument zakazem obejmuje tylko klonowanie reprodukcyjne, a nie terapeutyczne. – W Karcie nie ma definicji małżeństwa i rodziny, bo być nie może – tłumaczy ks. Trzeciak. – Ona rozdziela kompetencje prawne. Stanowi, że sprawy małżeństwa i rodziny polegają ustawodawstwu krajowemu. Zdaniem ks. Mazurkiewicza, aby zrozumieć Kartę, trzeba ją czytać razem z dołączonymi „Wyjaśnieniami”. – Stwierdza się w nich, że ponieważ od uchwalenia europejskiej konwencji praw człowieka w niektórych krajach europejskich zaszły głębokie zmiany, np. zalegalizowano eutanazję, uznano za równoprawne inne związki niż mężczyzny i kobiety, intencją Karty jest zalegalizowanie tego stanu rzeczy na poziomie europejskim. – mówi. – Dokument nie wymusza tych zmian na innych krajach, ale wytycza kierunek. Niektórzy politycy europejscy zaś mówią wyraźnie, że Unia powinna zmusić kraje członkowskie do działań w tym kierunku. Ponieważ sytuacja jest co najmniej niepewna, nie powinno się podejmować nieroztropnych decyzji, których konsekwencji nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Ks. Bogusław Trzeciak przyznaje, że istnieje niebezpieczeństwo różnej interpretacji prawa, ale jednocześnie podkreśla: – Dopóki ustawodawstwo krajowe nie zezwoli na związki homoseksualne, nie może ich być. Ale świetnie, że Karta w ogóle powstaje. Po 50 latach Unia Europejska po raz pierwszy nie mówi o pieniądzach, ale o człowieku i wartościach.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.