Reklama

Zakaz aborcji a wybory

Gdyby Polacy chcieli religii na maturze, zakazu aborcji, wzrostu wpływów Radia Maryja, to głosowaliby na PiS lub ugrupowania na prawo od partii Jarosława Kaczyńskiego - napisał na łamach Dziennika poseł PO Jarosław Gowin.

Reklama

To właśnie szacunek dla tego kompromisu - a nie uległość wobec Episkopatu - stoi za moją propozycją odłożenia na bok sporów światopoglądowo-etycznych - pisze Gowin. Gdyby Sławomir Sierakowski choć odrobinę przejmował się prawdą (a nie tylko promocją swych ideologicznych sofizmatów), to zauważyłby, że w poprzedniej kadencji parlamentu sprzeciwiałem się postulatowi zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Wbrew własnemu oczywistemu interesowi politycznemu broniłem też ministra Legutki, gdy zgłosił zastrzeżenia do decyzji o wliczaniu oceny z religii do średniej. W obu przypadkach uważałem bowiem, że naruszane jest dobre (a w każdym razie znośne) status quo, które zastąpione może być wyłącznie przez rozrywające wątłą tkankę społecznego zaufania spory. Gdyby Polacy chcieli religii na maturze, zakazu aborcji, wzrostu wpływów Radia Maryja, to głosowaliby na PiS lub ugrupowania na prawo od partii Jarosława Kaczyńskiego. Gdyby chcieli legalizacji "związków partnerskich" czy eutanazji, większej dopuszczalności aborcji, czy usunięcia katechezy z sal szkolnych, udzieliliby poparcia SLD lub partii powołanej pod sztandarami Krytyki Politycznej. Zagłosowali masowo na Platformę, a dzisiaj udzielają ogromnego kredytu zaufania naszej koalicji z PSL. To zaś oznacza, że nie będzie ideologicznych eksperymentów ani w lewo, ani w prawo, tylko żmudna praca nad poprawą warunków życia i pracy milionów Polaków. Rząd będzie podejmował decyzje suwerennie, nie ulegając naciskom ani Radia Maryja, ani Trybuny. Z szacunkiem słuchać będziemy opinii biskupów - ale to politycy mają demokratyczny mandat do kierowania Polską. Do roli papierka lakmusowego urasta ostatnio sprawa zapłodnienia in vitro. Brak zgody na finansowanie zabiegów sztucznego zapłodnienia miałby rzekomo stanowić dowód uległości polityków Platformy wobec Episkopatu. Bezpłodność jest wielkim dramatem. Na obu szalach leżą wielkie wartości. Ale stawianie tej sprawy na ostrzu noża przez środowiska lewicowe to przejaw politycznego cynizmu. Co bowiem zrobiono pod rządami SLD, by rozwinąć program leczenia bezpłodności? Dlaczego jesteśmy jednym z ostatnich krajów Europy, w których nie ma ustawodawstwa bioetycznego? Dlaczego tak niedopracowane są przepisy adopcyjne? Czyżby Polską od 1989 roku rządziła obskurancka prawica? Od październikowych wyborów odbyłem ponad dwadzieścia spotkań, podczas których odpowiadałem na setki pytań. Żadne z nich nie dotyczyło religii na maturze, zapłodnienia in vitro, legalizacji związków homoseksualnych czy zagrożenia klerykalizacją (albo antyklerykalizmem). Zwykli Polacy żyją innymi problemami. Przeszkadza im złe prawo budowlane, martwią się, czy ich dzieci lub wnuki wrócą do Polski, czy będą uczyć się w nowoczesnych szkołach… I tym zajmować się powinni politycy. Przyziemne? Rolę Hamleta pozostawmy publicystom. Przykładem dla polityków jest Fortynbras.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
8°C Poniedziałek
dzień
9°C Poniedziałek
wieczór
5°C Wtorek
noc
4°C Wtorek
rano
wiecej »

Reklama