Ojciec Maciej Zięba mówi w Dzienniku, że Kościół będzie walczył ze stereotypem instytucji, która faworyzuje mężczyzn.
Znany dominikanin komentuje w ten sposób smutne badania, które publikował niedawno Dziennik. Wynikało z nich, że kobiety wprawdzie radzą sobie w życiu coraz lepiej (są wykształcone i nie boją się męskich prac), ale jednocześnie konserwatywne społeczeństwo kładzie im kłody pod nogi. Izabela Marczak: Tradycyjne pojmowanie ról jest takie: równość równością, ale najważniejsza praca kobiety to wychowywanie dzieci. Czy ojciec też tak uważa? O. Maciej Zięba: Nie. Pozwolę sobie na parę słów wyjaśnienia, bo sytuacja kobiety we współczesnym świecie to poważny problem. Primo, jeśli kobieta za tę samą pracę, którą wykonuje mężczyzna, dostaje niższe uposażenie, to urąga to sprawiedliwości i należy to naprawić. To sprawa elementarna i poza dyskusją. Secundo, nasza kultura - i wiele innych - jest, niestety, kulturą męskiej dominacji. Zdaniem Jana Pawła II kulturę zachodnią, a także inne kultury, należy otworzyć na pierwiastek kobiecy. Papież nazywa to "geniuszem kobiety". Zamiast rywalizacji na męskich warunkach, należy tworzyć równoprawność tego, co męskie i żeńskie, bez dominacji, ale z szacunkiem dla odmienności płci. Na tym polega "chrześcijański feminizm", którego nam wszystkim życzę. - A co to znaczy: nie dążyć do dominacji, ale szanować odmienność, zachowując równość? - Że trzeba stworzyć kulturę, która jest tak samo otwarta na mężczyzn i na kobiety. Nie chodzi o to, żeby kobiety siadały na traktory, żeby zamieniały się w mężczyzn czy - gdy już zdołają dojść do głosu - żeby funkcjonowały na samczych zasadach. To byłby kolejny etap męskiej dominacji. Chodzi o to, żeby kobiety, zachowując swoje cechy: siłę psychiczną, wrażliwość i delikatność, mogły żyć w społeczeństwie na równych zasadach co mężczyźni. - Wierzy ojciec, że to da się osiągnąć? - Tak, bo cywilizujemy się. Dotychczas, niestety, w naszej kulturze liczyła się brutalna siła. Mężczyźni byli fizycznie silniejsi, więc mieli władzę. Kto przynosił karpia czy zająca, ten rządził. To atawizmy z epoki kamienia łupanego. Obecnie jednak postępuje proces humanizacji społeczeństw, wartość zyskuje siła ducha, a nie tężyzna fizyczna. Godność każdego z nas ma równy status. - Panom jednak trudno się z tym pogodzić... - Bo mężczyźni najczęściej są niewolnikami maczyzmu. A przecież dla nich również byłoby lepiej, gdyby świat dostrzegł, że nie są twardzielami, ale posiadają wrażliwość. Stworzenie kultury równości byłoby wyzwoleniem nie tylko dla kobiet, ale i dla mężczyzn. - Przecież taka metamorfoza społeczna zmieniłaby model rodziny. - Tak, to doprowadziłoby do równouprawnienia roli ojca i matki. Ale przecież chrześcijaństwo promuje to od początku swojego istnienia. To chrześcijaństwo przyniosło światu tę rewolucyjną wiadomość, że jesteśmy równi. Dlatego cieszyłbym się, gdyby ludzie w końcu wprowadzili w życie to wielkie chrześcijańskie odkrycie. Oczywiście wiadomo, że pewnych rzeczy, np. fizjologii, nie zmienimy i że w pierwszych latach życia dziecka ważniejszą rolę odgrywa matka. Jednak ojciec, choć wkracza później, to z nie mniej istotną rolą. Podział i wagę ról społecznych możemy przeformułować. - Tylko jak to zrobić? - Zapewne to kwestia generacji, bo społeczny proces dojrzewania do nowości przebiega powoli. Ale niewątpliwie trzeba zmieniać. Przede wszystkim - wyrównać szanse kobiet i mężczyzn w sensie prawnym. To prymitywizm społeczny, że kobieta boi się poinformować pracodawcę o ciąży. Samczą kulturę należy zmieniać na nową - kulturę wrażliwych.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.