W dzieciństwie mamy nadzieję na młodość, w młodości na dorosłość, w dorosłości na dojrzałość, w dojrzałości na starość, a w starości? Życiową drogę nadziei św. Augustyna Benedykt XVI ukazał w katechezie na audiencji ogólnej
Rzeczywiście były to cztery lata niezwykłej działalności intelektualnej: zakończył ważne dzieła, zaczął inne, nie mniej ambitne, prowadził publiczne debaty z heretykami – zawsze dążył do dialogu – zabiegał o pokój w prowincjach afrykańskich zagrożonych od południa przez plemiona barbarzyńskie. W tej sprawie pisał do księcia Dariusza, przybyłego do Afryki, by położyć kres sporom między księciem Bonifacym a dworem cesarskim, co wykorzystywały plemiona Maurów, dokonując swych najazdów: „Największy tytuł do chwały – stwierdzał w liście – to zabić wojnę słowem, zamiast zabijać ludzi mieczem, i wprowadzić bądź zachować pokój za pomocą pokoju, a nie wojny. Pewnie, że ci, którzy walczą, jeśli są dobrymi ludźmi, szukają niewątpliwie pokoju, jednak za cenę rozlewu krwi. Ty, przeciwnie, zostałeś posłany właśnie po to, aby zapobiec przelaniu krwi kogokolwiek” (List: 229, 2). Niestety, nadzieje na pokój na obszarach afrykańskich, zawiodły: w maju 429 roku Wandalowie, wysłani do Afryki w odwecie przez tegoż Bonifacego, przeprawili się przez Cieśninę Gibraltarską i zalali Mauretanię. Zajęli też szybko inne bogate prowincje Afryki. W maju lub w czerwcu 430 r. „burzyciele cesarstwa rzymskiego”, jak Posydiusz określa tych barbarzyńców (Żywot, 30, 1), podeszli pod mury Hippony i przystąpili do jej oblężenia. W mieście znalazł schronienie także Bonifacy, który pojednawszy się zbyt późno z dworem, daremnie starał się teraz powstrzymać najeźdźców. Biograf Posydiusz opisuje ból Augustyna: „Łzy, bardziej niż zwykle, były jego chlebem w noc i w dzień, i będąc już u kresu żywota, bardziej od innych wiódł swą starość w goryczy i żałobie” (Żywot, 28 ,6). I wyjaśnia: „Widział bowiem, ten mąż Boży, zabójstwa i zniszczenia miast; zburzone domy na wsi i mieszkańców zabitych przez nieprzyjaciół bądź zmuszonych do ucieczki i pierzchających; kościoły pozbawione kapłanów i sług, dziewice święte i zakonników przegnanych na różne strony; wśród nich innych zamęczonych w torturach, innych zabitych mieczem, jeszcze innych wziętych do niewoli, pozbawionych nieskazitelności duszy i ciała, a nawet wiary, sprowadzonych przez nieprzyjaciół do bolesnego i długiego niewolnictwa” (tamże, 28, 8). Choć stary i zmęczony, Augustyn trwał jednak na posterunku, pocieszając siebie i innych modlitwą i rozważaniem tajemniczych planów Opatrzności. W związku z tym mówił o „starości świata” – i rzeczywiście stary był ten świat rzymski – mówił o tej starości, jak przed laty, by pocieszyć uchodźców z Italii, gdy w 410 roku Goci Alaryka najechali Rzym. Starość, powiadał, obfituje w dolegliwości: kaszel, katar, wrzody, niepokój, wycieńczenie. Ale jeśli świat się starzeje, Chrystus jest zawsze młody. Stąd wezwanie: „Nie odrzucaj odmłodnienia w łączności z Chrystusem, nawet w starym świecie. On mówi ci: Nie lękaj się, twoja młodość odnowi się, jak młodość orła” (por. Kazanie 81,8). Chrześcijanin zatem nie może załamywać się nawet w sytuacjach trudnych, lecz winien starać się pomagać potrzebującym. To właśnie wielki Doktor radzi, odpowiadając biskupowi Tiabe – Honoratowi, który pytał go, czy pod naporem najazdu barbarzyńców biskup, ksiądz czy jakikolwiek człowiek Kościoła może ratować życie ucieczką: „Kiedy niebezpieczeństwo jest jednakowe dla wszystkich, to jest dla biskupów, duchownych i świeckich, niech ci, którzy potrzebują innych, nie będą porzucani przez tych, których potrzebują. W takim przypadku niech wszyscy przeniosą się w bezpieczne miejsce; jeśli jednak niektórzy muszą zostać, niech nie opuszczają ich ci, których obowiązkiem jest opiekować się nimi przez świętą posługę, tak aby albo ocaleli razem, albo razem znosili nieszczęścia, których zechce im zesłać Ojciec rodziny” (List 228,2). I kończył: „Oto najwyższa próba miłości” (tamże, 3). Jakże nie rozpoznać w tych słowach heroicznego przesłania, jakie tylu kapłanów w ciągu wieków usłyszało i wzięło do siebie? Hippona trzymała się jednak. Dom-klasztor Augustyna otworzył swe bramy, by przyjąć kolegów w biskupstwie, którzy prosili o gościnę. Wśród nich był Posydiusz, który w ten sposób mógł pozostawić nam bezpośrednie świadectwo tych ostatnich, dramatycznych dni. „W trzecim miesiącu oblężenia – opowiada – położył się do łóżka z gorączką: była to jego ostatnia choroba” (Żywot, 29, 3). Święty Starzec skorzystał z tego czasu wreszcie wolnego, by z większym zapałem oddać się modlitwie. Zwykł był twierdzić, że nikt: biskup, zakonnik czy świecki, jakkolwiek nienaganne by się mogło wydać jego postępowanie, nie może stawić czoła śmierci bez odpowiedniej pokuty. Dlatego nieustannie powtarzał ze łzami psalmy pokutne, które tyle razy odmawiał wraz z ludem (por. tamże, 31, 2). Im bardziej zaostrzała się choroba, tym bardziej umierający Biskup odczuwał potrzebę samotności i modlitwy: „Aby nikt nie przeszkadzał mu w skupieniu, na jakieś dziesięć dni przed wyjściem z ciała poprosił nas obecnych, by nie wpuszczać nikogo do jego pokoju poza godzinami wizyt lekarzy lub kiedy przynoszono mu posiłki. Jego wola została dokładnie spełniona i cały ten czas mógł poświęcić modlitwie” (tamże, 31,3). Zakończył życie 28 sierpnia 430 roku: jego wielkie serce wreszcie znalazło ukojenie w Bogu.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.