Nic o nas bez nas (debata)

Komentarzy: 4

Joanna Kociszewska

publikacja 12.02.2008 11:48

Gdyby debata składała się tylko z pierwszej części, wniosek byłby jednoznaczny: dialog się toczy, a ci co chcą więcej, nie rozumieją Kościoła. Ale była też druga część, która zupełnie ten obraz zmieniła.

Problem tożsamości katolickiej czy w ogóle chrześcijańskiej w ciekawy sposób podjął Paweł Milcarek. Chrześcijaństwo nie jest tożsamością – mówił – jest sposobem zbawienia. Byłoby nieuczciwością przedstawianie tego, co uniwersalne jako skarb tylko naszej tożsamości. Jednocześnie jednak padło zdanie, że dialog powinien być dochodzeniem do udziału we wspólnym dobru i wspólnym społeczeństwie, nie w różnych tożsamościach, ale w jednej: Chrystus jest zbawicielem wszystkich ludzi. Wzbudzi ono z pewnością opór wielu ludzi. Nikt z nas nie chciałby zrezygnować ze swojej tożsamości. Każdy człowiek kimś jest, kimś się czuje, i oczekiwanie od niego, że stanie się kimś innym, kimś podobnym do mnie, jest tyleż nierealne co obraźliwe. Rozmowa w sytuacji, gdy każda ze stron chce przerobić drugą „na swój obraz i podobieństwo” wydaje się po pierwsze nie mieć sensu, po drugie, zazwyczaj w szybkim tempie przechodzi w pyskówkę. Niezależnie, czy dotyczy dialogu z innymi wyznaniami, czy między różnymi ruchami w Kościele. Jest jednak w tym spojrzeniu pewna myśl, której nie można zgubić. Jezus Chrystus umarł za wszystkich ludzi. Chrześcijaństwo jest uniwersalne. Nie wolno go ograniczyć tylko do pewnej grupy ludzi, którzy chrześcijanami się czują. Nie wolno go zawłaszczyć, powiedzieć: to dobre tylko dla nas. Ale też nie można oczekiwać, że różnorodność przemieni się w jednorodność. W obrębie jednej rzeki, którą jest Chrystus, każda kropla jest inna i ma swoją indywidualną drogę. Na koniec może kilka pytań. Ostatni wątek debaty dotyczył wyzwań dla Kościoła. Pojawiły się w nim pytania, odpowiedzi, sugestie. Warto samemu się nad nimi zastanowić. - Na areopagu świata z pewnością potrzebni są świadkowie Ewangelii. W imię czego jednak mają tam pójść? Spontanicznie, czy w wyniku odgórnej inicjatywy? A może jedno nie wyklucza drugiego? - Świat bardzo asertywnie chrześcijaństwo odrzuca. Czy nie nadszedł czas, by chrześcijanie zaczęli asertywnie swojej wiary i poglądów bronić? Czy chrześcijaństwo chce być dzisiaj duszą, czy tylko przyzwoitką świata? - Gdzie jest granica wychodzenia do świata? Czy nie dochodzi czasem do takich sytuacji, że księża wybiegli w świat, by szukać ludzi, a ludzie przybiegli na parafię, by szukać księdza, i go nie znaleźli? Gdzie jest ta właściwa granica? A może to kwestia podziału ról?

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona