Środowe gazety zamieszczają komentarze i analizy związane z opisana przez Gazetę Wyborczą sprawą rzekomego molestowania nieletnich przez księdza ze Szczecina.
Polscy hierarchowie – może nie wszędzie i nie z równym zdecydowaniem, czego dowodem jest właśnie Szczecin czy wcześniej Płock – starają się wprowadzać w życie watykańskie standardy zachowywania się w takich sytuacjach. W Lublinie, Przemyślu (z jednym wyjątkiem Tylawy), Krakowie i wielu innych miejscach duchowni oskarżani o tego typu przestępstwa (a niekiedy niemoralność) są kontrolowani. Gdy trzeba, sprawy kierowane są do sądów świeckich, księża są suspendowani, a później wydalani ze stanu duchownego. O tych historiach jest jednak, ze zrozumiałych względów, cicho. Rozgłos nie jest potrzebny ani ofiarom przestępstwa, ani sprawcom, ani Kościołowi instytucjonalnemu. Zdecydowana większość spraw załatwiana jest zatem, zanim dowiedzą się o nich media, dzięki czemu udaje się uniknąć skandali. Nie oznacza to oczywiście, że nie ma przypadków odmiennych, ale bez wątpienia nie istnieje obecnie na szeroką skalę proceder przerzucania duchownych z diecezji do diecezji czy z miejsca w miejsce, by pozwalać im uniknąć odpowiedzialności karnej, jak miało to miejsce w Stanach Zjednoczonych. Odmienność polskiej sytuacji czy specyfiki pracy duszpasterskiej nie oznacza jednak, że u nas katolicy mogą spać spokojnie. Ilość skandali, które mogą być ujawniane, to bowiem tylko jeden z elementów sytuacji kryzysowej. Nie mniej ważne są jednak w tej kwestii dalsze zachowania i działania hierarchii, a także to, co z tym problemem zdecydują się zrobić komentatorzy, publicyści, duchowni i świeccy. To od dalszych zachowań, może nawet niekoniecznie w tym przypadku, ale w następnych, zależy to, czy i w jakim stopniu skandaliczne zachowania nielicznych duchownych czy chroniących ich hierarchów staną się kamieniem uruchamiającym lawinę. Pierwszym i absolutnie podstawowym warunkiem uniknięcia powtórzenia „scenariusza irlandzkiego” w Polsce jest żelazne przestrzeganie zasady sprawdzania wszystkich kontrowersyjnych i trudnych informacji, zanim dotrą one do mediów. Wiara w dane słowo, zapewnienia oskarżanego duchownego o niewinności nie mogą i nie powinny wystarczyć, bo molestowanie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością niewidzialną, a jest jak najbardziej sprawdzalne. Sprawdzenia takiego oraz poinformowania o sprawie Stolicy Apostolskiej wymagają zresztą reguły postępowania w takich sytuacjach. W trakcie sprawdzania takich informacji, i to również regulują stosowne dokumenty, jest odsunięcie duchownego od pracy duszpasterskiej z osobami, które mogą stać się jego ofiarami. Oczywiście w trakcie sprawdzania informacji przysługuje duchownemu domniemanie niewinności. Nie można bowiem wykluczyć (także, gdy sprawa trafi do mediów), że został on niewinnie pomówiony. Dalsze procedury działania także są oczywiste. Jeśli oskarżenia się potwierdzają, sprawa kierowana jest do sądu biskupiego i sądów cywilnych, które wydają stosowne wyroki: więzienia i suspensy lub wydalenia ze stanu duchownego. Zastosowanie takiej procedury nie tylko chroni ofiary przed publicznym roztrząsaniem ich życia, ale także pomaga uniknąć skandalu. Fakt bowiem, że duchowny jest grzesznikiem, czy nawet człowiekiem chorym, nie jest jeszcze skandalem. Skandal pojawia się dopiero, gdy dla zachowania dobrego imienia Kościoła i zadowolenia duchownego albo ze zwykłej niefrasobliwości czy przesadnego zaufania do słowa kapłana pozwala się, by jego chore skłonności były realizowane.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.