Żadna inna impreza - oprócz Grand Prix Formuły 1 - nie przyciąga do ekonomicznej stolicy Brazylii tylu turystów. Według organizatorów w największej na świecie paradzie gejów, lesbijek, bi- i transseksualistów oraz ich sympatyków wzięło wczoraj udział 5 mln ludzi - pisze Rzeczpospolita.
Policja mówi o 3,5 mln. Była samba i techno, ale także narkotyki i alkohol, przemoc, kradzieże i wybryki wandali. Impreza odbywa się od 1996 r. Pierwsza zgromadziła 2 tys. osób. Z roku na rok się jednak rozrastała, awansując do rangi jednej z głównych atrakcji Sao Paulo. W bieżącym roku przyjechało na nią 320 tys. turystów. To ważne źródło dochodów miasta, dlatego parada ma poparcie władz. – To jest właśnie różnorodność, którą powinniśmy promować jako kraj dostrzegający we wspólnocie gejowskiej niszę turystyczną – przekonywała z wysokości platformy minister turystyki Marta Suplicy, była burmistrz Sao Paulo. Chętnych do zarabiania na gejach nie brak. Federacja Handlu Sao Paulo (Fecomercio) wykorzystuje to, że w Brazylii mają wyższe dochody od średniej krajowej, użycza swego logo sklepom „respektującym różnorodność”. Hasło parady brzmiało „Homofobia zabija: na rzecz państwa naprawdę świeckiego”. Chodzi o uznanie związków osób tej samej płci, zezwolenie im na adopcję dzieci i karanie homofobii. Podobno deputowani związani z Kościołem blokują odpowiednią ustawę. Mimo wpływów przypisywanych Kościołowi wizyta Benedykta XVI, który w zeszłym roku odwiedził ten największy kraj katolicki, przyciągnęła kilkakrotnie mniej ludzi niż parada gejów w Sao Paulo.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.