Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Quebecu może stać się antidotum na postępującą sekularyzację - uważa abp Piero Marini. Przewodniczący Papieskiego Komitetu ds. Międzynarodowych Kongresów Eucharystycznych mówi o historii kongresów, kulcie Eucharystii oraz swej wieloletniej posłudze papieskiego ceremoniarza.
- Co może wnieść 49. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w życie Kościoła? Abp. P. Marini: Wiadomo, że w Quebecu, po części podobnie jak i w Europie Zachodniej, doszło do wielkiego kryzysu związanego z sekularyzacją. Biskupi Quebecu, zwłaszcza kard. Marc Ouellet, Prymas Kanady, uważają, że przeżycie tego kongresu i powrót do kluczowych części naszej wiary mogłyby się stać momentem duchowego odrodzenia Kanady i Quebecu. Wiemy, że miasto to obchodzi 400-lecie założenia. Przez Quebec weszła do Ameryki Północnej ewangelizacja. Tak więc wszystkie elementy kongresu, połączone z Eucharystią, mają pomóc Kanadzie w ponownym odkryciu korzeni chrześcijaństwa w tym kraju oraz w spojrzeniu w przyszłość o lepszej perspektywie, z pogłębieniem celebracji eucharystycznej. - Kult Eucharystii szerzony jest również poprzez adoracje poza Mszą Świętą. Jakie szczególne znaczenie ma adoracja? Abp. P. Marini: Przyzwyczailiśmy się pojmować adorację eucharystyczną jako wydarzenie kongresu, czy też nabożeństwo poza Mszą Świętą. Ja też od młodości przywykłem do czterdziestogodzinnego nabożeństwa. Również Rok Eucharystii obfitował w wiele wystawień Najświętszego Sakramentu. Mogłoby to prowadzić do wniosku, że adoracja ma miejsce jedynie poza Mszą Świętą. To jednak jest tylko fragmentaryczne ujęcie adoracji. Adoracja przede wszystkim jest częścią celebracji Mszy. Nie można sprawować Eucharystii bez adorowania. W miejscu sprawowania Eucharystii winniśmy zdjąć z nóg sandały, gdyż jest to miejsce święte. Adoracja bierze swój początek z obecności Ofiary. Kiedy sprawujemy Eucharystię, Pan za każdym razem powtarza: To jest Ciało moje, które za was będzie wydane oraz: To jest kielich Krwi Mojej, która za was i za wielu będzie wylana. Forma, w której sprawuje się Eucharystię, pochodzi z Ostatniej Wieczerzy i ma postać wieczerzy, jednak jej treścią jest Męka: mamy Chrystusa, który umarł, zmartwychwstał i jest obecny w Eucharystii. W celebracji Mszy rozpoczyna się więc adorowanie Bożej obecności. Jest to adoracja obecności dynamicznej, a nie statycznej. Ta sama adoracja poza sprawowaniem Mszy Świętej – jak mówi rytuał z roku 1973 – winna nam przypominać obecność Pana i Jego ofiary, która jest dla nas darem. Winna nam przypominać, że Bóg jest w naszym życiu obecny. Jestem z wami aż do skończenia świata. Powinna nam też przypominać o wymiarze przyszłości, gdyż Pan obecny w Eucharystii przychodzi nas zbawić. Przychodzi, aby wziąć nas za rękę i nas prowadzić, aby dać nam nadzieję. Jest to obecność, która ukierunkowuje nas na przyszłość; która mówi, do czego jesteśmy przeznaczeni. Dlatego więc jest to obecność dynamiczna. Oczywiście, adorację tej obecności winny zawsze charakteryzować dwa wymiary: osobisty i wspólnotowy. Adoracja zawsze ma miejsce we wspólnocie, zwłaszcza podczas Eucharystii. Pan ukazuje się wszystkim uczniom. Św. Tomasz Apostoł mówi: Pan mój i Bóg mój, jednak adoracja ma miejsce we wspólnocie. To jest jej pierwszy wymiar. Oprócz tego, rzecz jasna, jest też wymiar osobisty. - Nie możemy wciąż sprawować Eucharystii z prawosławnymi, protestantami, anglikanami. Ołtarz zamiast łączyć, wskazuje na brak jedności. Czy wspólna celebracja nie jest możliwa? Abp. P. Marini: W ostatnich latach zawsze podkreślaliśmy dwa aspekty. Z jednej strony ból, gdy widzi się Szatę Pańską porwaną i podzieloną. Pamiętam, że dwa razy (o ile się nie mylę w latach 1987 i 1995) w Bazylice św. Piotra Jan Paweł II koncelebrował z patriarchą Dimitriosem I, a później Bartłomiejem I. I był tam moment bólu, bo po zakończeniu pierwszej części, Liturgii Słowa, trzeba się było pożegnać i rozdzielić. Papież pożegnał patriarchę, który wrócił na swe miejsce, gdyż nie można było sprawować Eucharystii razem, nie można było stanąć przy jednym ołtarzu. Z drugiej strony wiemy jednak, że ta komunia, powrót do jedności i wypełnienie modlitwy Pańskiej z Ostatniej Wieczerzy aby byli jedno jest owocem Ducha. To również jest darem. Jednak darem takim, na który i my po części winniśmy zasłużyć. Tej jedności nie ma także z powodu naszych grzechów.